Powrót

Kosmos. Tak wygląda The Last of Us Part I Remake na PS5! Recenzja i porównanie

The Last of Us to gra niemal wybitna i kultowa – z taką opinią mało kto będzie polemizował. Nic więc dziwnego, że na przestrzeni dziewięciu lat po premierze na PS3 produkcja doczekała się pełnoprawnego remastera na kolejnej generacji. Nie może też zbytnio dziwić, że twórcy pokusili się o jeszcze jeden powrót do wspólnej podróży Ellie i Joela. The Last of Us Part I to kompletny remake tytułu, który w pierwszej kolejności debiutuje na PS5, a wkrótce także na PC. To fantastyczna wiadomość, bo gra prezentuje się wybornie!

The Last of Us Part I – tak się tworzy legendę od nowa. Remake na PS5 błyszczy i zachwyca! Gdyby nie ta cena…

The Last of Us zajmuje wyjątkowe miejsce w sercach wielu graczy w Polsce i na świecie. W tym także i w moim. To tytuł, z którym po raz pierwszy zetknąłem się jeszcze na PlayStation 3. To była zupełnie inna era gamingu, ale wyjątkowy poziom storytellingu i brutalny, ale autentyczny świat przedstawiony sprawiły, że produkcja osiągnęła status ponadczasowy. Po latach przyszła kolej na kontynuację – Part II okazało się godną następcy opowieścią, w wielu aspektach przebijając genialny przecież pierwowzór. Po ograniu “dwójki” (zapraszam do mojej recenzji na PS4 Pro), aż prosiło się o kolejną przygodę w tym uniwersum lub powrót do klimatów z “jedynki”. I choć na nową opowieść przyjdzie nam jeszcze bardzo długo poczekać, to Naughty Dog wzięło na wspominki – deweloper przygotował pełnoprawny remake o podtytule “Part I”. Zaznaczę jeszcze raz: remake, nie remaster. To nie to samo co odświeżone wydanie na PS4 z 2014 roku. Tym razem mamy do czynienia z tytułem zbudowanym od postaw z myślą o aktualnej generacji – to tak, jakby TLoU nie ukazało się nigdy wcześniej, a zadebiutowało dopiero teraz na PS5.

Jeżeli zajrzeliście tu w poszukiwaniu recenzji skupiającej się na fabule i rozgrywce The Last of Us Part I, to odnoszę do szeregu dostępnych już od lat opinii. Ja skupię się w pełni na kwestiach wizualnych i bezpośrednim porównaniu, bo naprawdę jest o czym rozmawiać i co pokazywać. Zapraszam.

The Last of Us Part I to niemal dokładnie ta sama gra, co przed laty. Mamy do czynienia z kropla w kroplę identyczną historią, biegiem wydarzeń i finałem. Świat przedstawiony został jednak stworzony niemal od postaw, a odwiedzane podczas rozgrywki miejscówki i wszelkie ich składowe to zupełnie nowe assety. Naughty Dog nie poszło na łatwiznę, podejmując próbę “podniesienia” jakości do poziomu PlayStation 5 – zamiast tego przearanżowało, wzbogaciło i pogłębiło większość scenerii, tworząc de facto nowe doświadczenia. Czuć to doskonale podczas zabawy, bo TLoU Part I sprawia wrażenie produkcji przygotowanej stricte z myślą o aktualnej generacji. To wręcz nieprawdopodobne, ale ta legendarna gra naprawdę w pełni zyskała drugie życie.

Smaczków jest co niemiara, bo porównując Part I z remasterem z PS4 co rusz napotykałem elementy, których w poprzednim wydaniu brakowało. A to znacznie więcej bujnej zieleni na znacznie bardziej szczegółowo oddanych budynkach, a to nowe, dokładne modele rdzewiejących samochodów, a to wymyślne malunki na ścianach, której wcześniej były zupełnie nagie.

Potężne wrażenie zrobił na mnie zaimplementowany w Part I system oświetlenia. Widać gołym okiem, że deweloperzy sięgnęli po sprawdzony już w boju przed dwoma laty mechanizm śledzenia promieni, a teraz sprawuje się on jeszcze lepiej. Na wielu polach remake na PS5 przerasta TLoU Part II, który sporo recenzentów – w tym ja – nazwało grą 8. generacji, wyciskającej z niej ostatnie soki. W teorii trudno sobie wyobrazić, by produkcja licząca sobie aż 9 lat mogła jeszcze kogokolwiek zachwycić na konsoli, ale taka jest rzeczywistość. Mgła, promienie słońca, ciężkie powietrze, spektakularne odbicia w kałużach i charakterystyczny dla tego postapokaliptycznego świata graining – wszystkie te elementy tworzą tak znaczące wrażenie, że tę znaną już przecież wszystkim historię przeżywa się niemal jak od nowa.

Coś jeszcze uległo zmianie w porównaniu z pierwowzorem. Im dłużej się przyglądałem, tym więcej takich nowinek dostrzegałem. Przede wszystkim zwróciłem uwagę na modele twarzy wszystkich pierwszo i drugoplanowych postaci. Te zostały gruntownie odświeżone, co sprawiło nawet, że poszczególne “facjaty” mają w Part I nieco odmienne rysy. Twarz Ellie to jeden z licznych przykładów, bo tu widać zdecydowanie większe podobieństwo do starszej wersji głównej bohaterki z Part II. To z pewnością celowy i bardzo zrozumiały zabieg.

W Part I da się dostrzec przewagę jakościową przerywników filmowych nad samym gameplay’em. Naughty Dog bardzo mocno popracowało nad cutscenkami, które prezentują absolutnie topowy poziom – ich porównywanie z wydaniem Remastered sprzed ośmiu lat w zasadzie nie ma sensu. Sama rozgrywka też rzecz jasna wygląda znakomicie i z małymi wyjątkami nie da się dostrzec elementów, które nosiłyby jeszcze ślady starszej generacji.

Wspomnę jeszcze o sporej ciekawostce, którą z pewnością docenią ci, którzy doskonale znają wszystkie wydarzenia z obu części The Las of Us. W tym miejscu lokuję małe ostrzeżenie przed spojlerem, choć nie jest to żadna kluczowa dla biegu spraw rzecz. Otóż w jednej z ostatnich scen twarz lekarza, który pojawił się w pierwszej części, zastąpiono twarzą ojca Abby – bohaterki z Part II. Wspominam o tym dlatego, że to tak naprawdę jedyna – choć na pozór błaha – tak znacząca zmiana w sferze fabularnej The Last of Us Part I w stosunku do oryginału.

Nie przedłużając, zapraszam na kilka bezpośrednich porównań graficznych. TLoU Part I na PS5 zestawiłem w nich z wydaniem Remastered ogrywanym na PS4 Pro. Starałem się dobrać sceny możliwie jak najprecyzyjniej. Różnice? Chyba nie muszę ich wyliczać:

Podczas rozgrywki zarejestrowałem także kilka jej fragmentów, skupiając się na kilku zapierających dech w piersiach sceneriach oraz na systemie śledzenia promieni, który wykorzystano w remake’u na PS5. Zastrzegam jednak, że poniższy materiał pozbawiony jest HDR-u. Zapraszam:

Czy warto kupić remake pierwszej części The Last of Us na PlayStation 5? Nie mam najmniejszych wątpliwości, że tak. Nawet, jeśli wcześniej nie tylko mieliśmy już styczność z Ellie i Joelem, ale przeżywaliśmy ich historię kilka razy od nowa. Part I to naprawdę zupełnie nowe doświadczenie, które prezentuje sobą wyższy poziom głębi i immersji. Na to składają się nie tylko kwestie graficzne, ale też takie, o których wyżej nie wspomniałem. Na czele z dostosowaniem do rozbudowanych możliwości kontrolera DualSense, który wykorzystano w grze znakomicie. Adaptacyjne triggery przydały się podczas celowania z broni, a haptyczne wibracje rezonują nawet podczas dialogów!

Jedyny realny problem, jaki część chętnych do ogrania Part I może mieć przed jej zakupem, to cena. 319 złotych to dosyć wygórowana kwota jak za produkcję, która nie jest na wszystkich płaszczyznach nowym pomysłem. Nie twierdzę wprawdzie – choć taka, dosyć popularna opinia, krąży po Sieci – że Naughty Dog dokonało klasycznego skoku na kasę. To w żadnym wypadku nie jest casus remasterów trylogii GTA, bo Part I przygotowano pieczołowicie i z dbałością o najmniejsze detale. Mimo wszystko życzyłbym sobie jednak, by ta cena została pomniejszona o 100 złotych – ponad dwieście wydaje się godną ceną za piękny powrót do przeszłości.

Co dalej? Czekamy na trzeci epizod tej historii. Apetyt po zapoznaniu się z remakiem “jedynki” na PS5 może tylko wzrosnąć.

Kopię do recenzji dostarczył dystrybutor gry w Polsce: Sony Interactive Entertainment Polska.

Premiera The Last of Us Part I Remake na PS5 nastąpi 2 września 2022 roku.

Dostępność gry The Last of Us Part I Remake
The Last of Us Part I Gra PS5 319 zł

Galeria zdjęć z The Last of Us Part I Remake na PlayStation 5


Więcej na temat konsol i gier:

(1181)