Powrót

Recenzja Hot Wheels Unleashed 2: Turbocharged – kultowe resoraki wracają!

Po dwóch latach od premiery gry Hot Wheels Unleashed pojawia się jej sequel. To dość szybko jak na tytuł, w którym nie zaszły żadne diametralne zmiany. Nie znaczy to jednak, że Hot Wheels Unleashed 2: Turbocharged jest kiepską grą – wręcz przeciwnie, bawiłem się przy niej naprawdę dobrze!

Hot Wheels Unleashed 2: Turbocharged – recenzja gry w wersji na PC

Hot Wheels Unleashed 2: Turbocharged to niemalże ta sama gra, co część pierwsza, wzbogacona o nieco usprawnień, aut i plansz. I w zasadzie tak mogłaby się zakończyć ta recenzja, bo naprawdę te gry niewiele się różnią. To trochę jakby porównywać kolejne części FIFY czy F1.

Hot Wheelsy, gdy wyszły te dwa lata temu, uderzyły nieco z zaskoczenia. Okazały się być wciągające i dostarczały fanom arcade-owych ścigałek całkiem sporo frajdy, szczególnie najmłodszym graczom ale nie tylko. Co było piętą achillesową pierwszej części? Niski poziom trudności, monotonne trasy, stosunkowo mało aut i loot-boxowa forma zdobywania nowych aut (bez mikrotransakcji, ale sama otoczka daleka była od chwalebnej). Brakowało też większego urozmaicenia pośród samych rodzajów wyścigów. I do kilku z tych aspektów studio Milestone się odniosło przy okazji „dwójki”.

Zacznijmy jednak od tego, jak bardzo jest to ta sama gra, co pierwsza część. Mamy do czynienia z tym samym silnikiem, właściwie tą samą oprawą graficzną, pomysłem na kampanię dla pojedynczego gracza, losowaniem nowych aut, oprawą dźwiękową, UI. Generalnie na pierwszy rzut oka trudno obie części odróżnić, a szczególny kłopot mieliby casualowi gracze.

Zmiany między tymi tytułami jednak zaszły i są warte odnotowania. Przede wszystkim pojawiło się nieco więcej rodzajów wyścigów (w tym te online), jest nawet trochę możliwości „opuszczenia” charakterystycznych plastikowych dróg, gdzie można trafić na nowe podłoża, na które nasze autka odpowiednio reagują. Druga najważniejsza nowość, to możliwość skakania pojazdów w górę i „strafe-owania” w boki. To daje nowe możliwości interakcji z trasami, możliwości uników czy eliminacji przeciwników poprzez wypychanie z toru. Dodano także masę nowych pojazdów (łącznie jest ich 130 vs ponad 60 w poprzedniej grze), w tym nowe rodzaje takie jak motocykle czy ATV. Przebudowano także system umiejętności, które teraz można usprawniać, ale kosztem czegoś innego (np. zdobywania boostu), więc skille trzeba teraz usprawniać z głową.

Oprócz tego doszły nowe środowiska, powierzchnie, usprawniony edytor tras, możliwość interakcji z przedmiotami na trasach, dodatkowe funkcje on-line takie jak rankingi czy granie z graczami z różnych platform (pomijających Switcha).

Dodano również kampanię okraszoną fabułą w stylu Hot Wheels, którą opowiadają kreskówkowe plansze między poszczególnymi etapami gry. Jest ona zupełnie pretekstowa, prawdopodobnie nie wciągnie nawet młodszych graczy, ale plus za polski dubbing się należy, żeby nie było.

Dzięki tym wszystkim nowościom i usprawnieniom gra się jeszcze przyjemniej, niż w pierwszej części. Fani arcade-owych ścigałem na pewno będą zadowoleni, o ile już dawno zapomnieli o jedynce, lub nie mieli okazji w nią zagrać. Wciąż może odrzucać system losowania aut, czy ściganie się w większości przypadkach w wąskich, monotonnych plastikowych ulicach, którym różnorodne biomy, przeszkody itd. wiele nie pomagają.

Albo mnogość pojazdów, których statystyki sprawiają, że nie mamy ochoty nimi grać i kończy się na używaniu 2-3 modeli na krzyż. Mimo to po każdym wyścigu czy innym rodzaju rozgrywki odblokowanym na mapie ma się ochotę przejść do kolejnego i kolejnego i jeszcze jednego.

Na pewno na pochwałę zasługuje też to, jak niskie wymagania sprzętowe ma Hot Wheels Unleashed 2: Turbocharged i jak dobrze wygląda oraz świetnie działa w 60 kl./s. na Steam Decku. Zmagałem się jedynie z dwoma problemami – na Steam Decku czasami nie pojawiały się w ogóle przerywniki fabularne (których akurat nie szkoda) i z jakiegoś powodu przy powrocie na PC musiałem za każdym razem zmieniać rozdzielczość gry, bo gra usilnie przywracała ustawienia z mobilnego urządzenia Valve.

Hot Wheels Unleashed 2: Turbocharged to doskonały tytuł pod casualowe granie na Steam Decku, konsoli, jako prezent dla młodego fana resoraków i nie tylko. Trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że całość powinna być po prostu rozszerzeniem do jedynki, a usprawnienia w funkcjonowaniu edytora czy możliwość skakania autek powinny trafić do niej w formie darmowej aktualizacji. Tymczasem twórcy za całość krzyczą sobie w zależności od platformy czy kanału dystrybucji między 170 a 220 zł. I to bez żadnych cyfrowych dodatków, których z czasem będzie dochodzić trochę, tak jak to było w pierwszej części, którą można zresztą bardzo często wyrwać… za mniej niż 30 zł na PC czy ok. 100 zł na konsole.

Hot Wheels Unleashed 2: Turbocharged to dobra gra, ale w tym wypadku lepiej poczekać na promocję lub nadrobić pierwszą cześć, jeśli nie mieliście jeszcze okazji, To jeden z tych tytułów, który doskonale sprawdza się na takich platformach jak Nintendo Switch, czy Steam Deck i tak czy inaczej warto go mieć w swojej kolekcji.

Ocena gry: 7,5/10

Kopię do recenzji dostarczył nam dystrybutor gry w Polsce: Plaion.
Zrzuty ekranu z gry w niniejszej recenzji pochodzą z PC, Steam Decka na oraz częściowo od dystrybutora.
Premiera Hot Wheels Unleashed 2: Turbocharged na PC, Nintendo Switch i konsolach odbędzie się 19 października 2023 roku.


Konsole i gry – przeczytaj więcej:

(149)