Powrót

Genialny symulator miasta trapiony niedopuszczalnymi błędami. Recenzja Cities: Skylines II

Fani symulatorów budowy miasta, zapytani o najlepszego przedstawiciela gatunku, od lat wskazują Sim City 4 lub wydane kilkanaście lat później Cities: Skylines. Ten drugi tytuł stał się z resztą w zgodnej opinii większości oceniających nowym benchmarkiem dla tego gatunku. Po ośmiu latach dominacji przyszedł czas na sequel i… naprawdę nie wiem co o nim napisać. Z jednej strony Cities: Skylines II jest wprost genialne, z drugiej zaś trawione jest przez abolutnie niedopuszczalne problemy.

Najlepsza gra, której prawie nie udało mi się zrecenzować. Cities: Skylines II może być znakomite, ale…

Ogłoszenie Cities: Skylines II było zaskoczeniem – nie oszukujmy się. Niby pierwsza część miała już dokładnie 8 lat i przynajmniej graficznie stała się już mocno zakurzona, ale z drugiej strony była jednym z najchętniej i najobficiej modowanych tytułów na PC. Kiedy oglądało się online dzieła niektórych domorosłych architektów tworzone na zaawansowanych technologicznie środowiskach, szczęka dosłownie opadała. “Dwójka” miała jednak zapewnić szereg nowych mechanik, których nawet najzdolniejsi modyfikatorzy nie potrafili zaimplementować. Jak stwierdzili sami twórcy z Colossal Order, CS II miało być “sequelem z prawdziwego zdarzenia”. I niemal do samej premiery zdawało się, że tak właśnie będzie, bo kolejne materiały mocno podkręcały apetyty.

Wtem jednak okazało się, że deweloperzy mają poważne kłopoty. Najpierw gruchnęła wieść o przesunięciu daty premiery Cities Skylines II dla konsol na wiosnę 2024 (!), a następnie okazało się, że gra na dosłownie ostatniej prostej cierpi z powodu kiepskiej optymalizacji. Jak kiepskiej, okazało się w momencie, w której otrzymałem kod z grą. W drugiej połowie października, na kilka dni przed oficjalną premierą na PC, nowe dzieło nordyckiego studia było dosłownie niegrywalne.

Takich “kwiatków” nawet na niskich ustawieniach graficznych było początkowo całe mnóstwo

Pozwólcie że zarysuję kontekst: ten tekst miał powstać w okolicach premiery CS II, a więc powinniście go czytać już dawno. Ja też nie miałem raczej powodów by sądzić, że będzie inaczej. Szczególnie, że na sprzęt do recenzji tego tytułu nie mogłem narzekać. Dotarł do mnie laptop Lenovo Legion 7 wyposażony w grafikę NVIDIA GeForce RTX 4080 Ti, procesor Intel i9 12. generacji z taktowaniem 2,3 GHz oraz 32 GB pamięci RAM. Słowem: maszyna, która powinna wciągać nosem dowolny tytuł na ustawieniach ultra. Jakież było moje zdziwienie, kiedy poczyniłem odpowiednie ustawienia graficzne w odpalonej grze i… zacząłem obserwować coś, co można by spokojnie nazwać pokazem slajdów. Pokazem z gameplay’u Cities: Skylines 2. Optymalizacja tego tytułu przed premierą (a jak się okazało także już po niej) to największa gamingowa katastrofa, jaką w życiu widziałem. Gra nie była gotowa na debiut i do teraz spece z Colossal Order muszą wypuszczać cotygodniowe patche, by ratować tytuł. Co więcej, nawet po znacznym spuszczeniu z poziomu graficznego i wyłączeniu niektórych mechanik (od których aż się tam roi), nadal nie dało się w to praktycznie grać.

Cities: Skylines II testowałem na napakowanym mocą laptopie gamingowym Lenovo Legion 7
Dostępność laptopa
Laptop LENOVO Legion 7 16IAX7 16″ 10 999 zł
Laptop LENOVO Legion Pro 7 16ARX8H 16″ 16 499 zł

Nie było tu mowy o niedociągnięciach po stronie laptopa, więc pozostało mi tylko czekać. Na dobrą sprawę w Cities: Skylines II zacząłem więc grać dopiero miesiąc po premierze, kiedy rzeczywiście deweloperzy ujarzmili kwestie optymalizacyjne na tyle, by dało się rozkoszować rozgrywką na przyzwoitym poziomie graficznym, nie wsłuchując się jednocześnie w wycie wiatraków odprowadzających fale ciepła. Użyłem słowa “rozkoszować” nie bez powodu, bo w tym właśnie tkwi cały paradoks: Cities: Skylines II jest bardzo dobrą grą, jeśli odłożymy na bok spapraną optymalizację.

Coś tu poszło mocno nie tak

Przede wszystkim jest to prawdopodobnie najlepiej “opakowany” symulator budowy i zarządzania miastem, jaki dotąd powstał. Nie znaczy to, że pozbawiony wad, ale próżno szukać w długiej historii tego gatunku gier pozycji, która byłaby na tyle rozbudowana pod względem mechanik i do tego tak urokliwa. Zatrzęsienie nowych opcji, od szalenie bogatego narzędzia budowy dróg (twórcy zdecydowanie posłuchali próśb graczy), po takie smaczki jak wieże telekomunikacyjne czy skrzynki pocztowe, potrafi przytłoczyć. Ekonomia to z kolei zupełnie inna para kaloszy w zestawieniu z pierwszą częścią. Każde budowane miasto żyje i oddycha pełną piersią już od pierwszego postawionego budynku, co doskonale widać na przeróżnych wykresach i w bogatym panelu ekonomicznym.

Co ważne, próg wejścia do Cities: Skylines 2 wcale nie jest przy tym za wysoki, bo na start czeka na nas szczegółowy samouczek. Zanim samy chwycimy lejce, otrzymujemy solidną, przemyślaną dawkę wiedzy i poznajemy mechaniki na tyle, by spokojnie sobie potem poradzić. Mimo iż sam spędzałem z pierwszym Cities: Skylines długie godziny, to wydaje mi się, że nawet osoby kompletnie niezapoznane z tym tytułem spokojnie się tutaj odnajdą. Głównie jednak niestety dlatego, że…

Ta gra jest zdecydowanie za łatwa i nie można powiedzieć, że zalicza się do grona produkcji “easy to play, hard to master”. Budować można w zasadzie byle jak, a fundusze na nowe cele i tak się nie wyczerpią dzięki szczodrym subwencjom od miasta. To element, którego nie było w pierwszej części – tam dojście do momentu, w którym nasze miasto zaczynało przynosić zyski, wymagało nieco pomyślunku. Tymczasem w CS II zysków nawet nie trzeba generować, a bycie na ciągłym minusie nie niesie za sobą żadnych konsekwencji. Opanowanie rentowności jest przy tym wprawdzie nie lada wyzwaniem, ale nic specjalnie nie motywuje, by do niej dążyć. System ekonomiczny – choć naprawdę rozbudowany – jednak póki co kuleje. Jestem świadomy, że na YouTube nie brakuje twórców, którym ta sztuka się udaje dzięki konkretnym sztuczkom (jak na przykład eksport ogromnej ilości energii elektrycznej generowanej przez tamę postawioną w odpowiednim miejscu na rwącej rzece), ale ja – mimo misternej zabawy suwaczkami w panelu produkcji – póki co nie zarabiam.

Cities: Skylines II na laptopie gamingowym Lenovo Legion 7

W Cities: Skylines II naprawdę jest co robić i o nudzie nie ma mowy. To już nie ten sam schemat, co w “jedynce”: zbuduj sektor mieszkalny, komercyjny i fabryczny, postaw szkołę, szpital, komendę i powtórz. Co rusz pojawiają się nowe potrzeby i odpowiedzi na nie w postaci konkretnych rozwiązań. Zazwyczaj jest przynajmniej kilka opcji, a to dzięki kolejnej nowości: drzewku rozwoju. Za otrzymywane w toku progresu punkty możemy podejmować przeróżne decyzje wytaczające naszą unikatową ścieżkę i przyszłość miasta. Postawimy na czystą energię, a może zostaniemy przy tanich, ale nieekologicznych rozwiązaniach? Zbudujemy system linii autobusowych, czy wybudujemy sieć metra? Zainwestujemy w naukę, osiągając poziom wtajemniczenia “rocket science”, czy stworzymy społeczność farmerów i ciągnące się w nieskończoność pola i proste fabryki? Punkty rozwoju ważą, bo zdobywamy je powoli, a to z kolei sprawia, że niekiedy trudno zawrócić z raz obranej drogi.

Znacznie bardziej satysfakcjonujący jest również teraz system kamieni milowych, czyli najprościej ujmując: od zera do metropolii. Wcześniej pozwalał on po prostu odblokowywać kolejne budynki i opcje rozbudowy miasta, a na dodatek progres wedle takiego założenia przebiegał bardzo liniowo. W Cities: Skylines II mamy sytuację zgoła odmienną, bo zamiast wbijania kolejnych poziomów wyznaczonego wielkością populacji, gromadzimy punkty doświadczenia. Te gra przydziela już za samo budowanie dróg, ale też za stawianie kolejnych budynków infrastrukturalnych i użyteczności publicznej. Expimy też wskaźnikiem poziomu zadowolenia mieszkańców, a wszystko ma swoją wagę – inaczej zapunktujemy za zbudowanie wąskiej uliczki dojazdowej do wysypiska śmieci. a inaczej za postawienie uniwersytetu. Im lepiej zatem dbamy o dobrobyt społeczeństwa, inwestując przy tym we wszelkie dobrodziejstwa XXI wieku, tym szybciej osiągniemy kolejny kamień milowy. Jest ich znacznie więcej niż w pierwszej części, a w moich oczach największym plusem takiego podejścia twórców jest przepotężna dowolność w tworzeniu miast – zupełnie nie musimy “pakować się” w potężną metropolię. Nawet jeśli tak właśnie nazywa się poziom, który osiągniemy, to możemy po prostu zarządzać siecią urokliwych wiosek rozlokowanych na dużej połaci terenu.

Tu dochodzimy do kolejnej rzeczy, która zachwyca w CS II. Oddane do użytku na start mapy, choć jest ich w moim odczuciu przynajmniej o kilka za mało, są naprawdę ogromne! To jeden z tych aspektów, na które mocno narzekano w Cities: Skylines. Liczba kafelków do odblokowania może nie była mała, ale jednak stawiała pewne limity, których wyobraźnia graczy nie tolerowała. Przytoczę tylko szybkie porównanie. W pierwszej części wszystkie mapy w bazowej wersji gry składały się z układu kafli 5×5, z czego odblokować można było tylko 9 z nich. W sequelu kafelki są nieco mniejsze, ale jest ich – uwaga – 441! Mało tego – dosłownie każdy z nich można odblokować, co czynimy osiągając kolejne poziomy rozwoju. Jak widzicie na zrzutach ekranu, wybrałem mapę z chyba najmniejszą powierzchnią dostępną do wygodnej zabudowy, bo cały obszar składa się z wysokich gór i malowniczych dolin. Mimo to po kilkudziesięciu godzinach zabawy mam kłopot z zapełnieniem choćby połowy z wykupionych obszarów! Kompletnie nie jestem na to z resztą nastawiony, bo wystarczającą frajdę sprawia mi załatwianie bieżących spraw i problemów oraz powolne, przemyślanie planowanie kolejnych obszarów. Żaden ze mnie architekt i na pewno nie mam odpowiedniego wyczucia w projektowaniu przestrzennym, ale musicie przyznać – w Cities: Skylines II nawet dzieło amatora potrafi wyglądać bardzo dobrze.

Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że gra jest bardzo przyjemna dla oka. Nie prezentuje wprawdzie oszałamiającego poziomu graficznego, bo w 2023 roku da się z łatwością wskazać urokliwsze i posiadające znacznie większą ilość detali tytuły. W Colossal Order udanie jednak poradzono sobie ze spójnością wszystkich elementów wizualnych. Gra ma swój klimat i choć czuć tu jeszcze zapach jedynki, to jednak dzięki implementacji nowocześniejszych technik (rzucające realistyczne cienie chmury, mgła, atrakcyjna głębia ostrości, dynamiczne warunki pogodowe i pory roku), CS II wygląda naprawdę świetnie! Zauważyłem jednak, że w nocy miasta nadal potrafią straszyć swoim wyglądem. Sorry, ale model agresywnego oświetlenia domów czy ulic przy jednoczesnym mocnym zaciemnieniu innych obszarów kompletnie mi się nie podobał w pierwszej części i niestety nadal nie wygląda to dobrze. Kontrast w nocnym settingu jest niedopracowany i mnóstwo jest stref prześwietlonych, albo za ciemnych. Może to efekt chęci pójścia w mocny realizm, ale jednak nie moja bajka.

Skoro już zacząłem narzekać, to czas jeszcze raz wywołać motyw przewodni tego tekstu: kompletnie spartoloną optymalizację. Grę ogłoszono oficjalnie zaledwie kilka miesięcy przed zaplanowaną premierą, która miała się odbyć równocześnie na PC i konsolach. Dla wielu była to miła niespodzianka i chyba nikt nie zastanawiał się, czy tytuł będzie odpowiednio przygotowany. Szczególnie, że jeszcze na miesiąc przed debiutem materiały publikowane przez samo studio oraz wybranych twórców wskazywały jasno, że Cities: Skylines II działa i robi niemałe wrażenie. Co było później już opisałem. Jak to możliwe, że tak niedopracowany produkt został wypuszczony na rynek? Nie lepiej było jednak poczekać kilka miesięcy i popracować nad silnikiem? Zamiast takiego scenariusza, twórcy postawili na łatanie dziur “na żywym organizmie” i choć wychodzi im to całkiem skutecznie, bo tytuł jest już bardziej grywalny, to jednak niesmak pozostał. Nie można też zagwarantować, że poradzi sobie z nim średniej klasy laptop czy pecet, skoro nawet znakomicie wyposażony Lenovo Legion 7 musi wyciskać siódme poty, by okiełznać ten optymalizacyjny koszmarek.

Z uwagi przede wszystkim na problemy natury graficznej wstrzymam się z wystawieniem Cities: Skylines II finalnej oceny. Ta gra zasługiwała na dłuższy okres preprodukcji, a na premierę cała rzesza graczy siłą rzeczy po prostu się od niej odbiła. Jeśli Colossal Order wyeliminuje wszystkie optymalizacyjne bolączki i popracuje jeszcze nieco nad modelem ekonomicznym zastosowanym w grze, to jestem przekonany, że z CS II amatorzy budowania i zarządzania miastem będą się bawić nawet lepiej niż z pierwszą częścią i to przez długie lata. Nie mogę się doczekać by zobaczyć, co zrobią z nią moderzy.

Kod z grą Cities: Skylines II otrzymaliśmy od dystrybutora tytułu w Polsce: Plaion Polska.

Laptopa do recenzji gry otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Lenovo Polska.

Dostępność gry
Cities: Skylines II – Edycja Premierowa Gra XBOX SERIES X 199,99 zł
Cities: Skylines II – Edycja Premierowa Gra PC 209,99 zł


Konsole i gry – przeczytaj więcej:

(532)