“Strefa interesów” spowoduje, że długo będziecie wspominać seans tego filmu w kinie. Nie sposób nie zareagować na pokazane tam obrazy, ani nie poczuć tego, co twórcy starają się nam przekazać za pomocą dźwięku.
- PRZECZYTAJ TAKŻE: Oto najgorszy film 2023 roku. Przyznano Złote Maliny!
Recenzja filmu “Strefa interesów”. Warto obejrzeć laureata dwóch Oscarów?
Miejscem akcji filmu są okolice obozu Auschwitz, gdzie komendantem jest Rudolf Hoss. Mężczyzna mieszka w pobliżu obozu wraz z całą rodziną i służbą, co oczywiście ma swoje konsekwencje, ale nikt wewnątrz domu zdaje się nie zwracać na to uwagi. W trakcie seansu dość szybko przekonujemy się, że taka codzienność nie robi na nich wrażenia – krzyki i inne odgłosy, które dochodzą zza murów są ignorowane przez żonę Hedwigę, córki i synów. Trudno odgadnąć, czy i w jakim stopniu dociera to do członków służby, ale ci mają na swoich barkach inne ciężary, z którymi muszą mierzyć się każdego dnia.
O tym, jak mogłyby wyglądać mijające dość szybko dni dla mieszkańców takiego miejsca, mówiło się od lat, ale dopiero ukazanie tego na ekranie w tak dobitny sposób pozwala nam niemal na skórze doświadczyć realiów, których nikt nie chciałby przeżyć. Nakręcone z użyciem nawet dziesięciu kamer jednocześnie sceny pokazują wydarzenia z różnych perspektyw, podczas gdy na drugim planie aktorzy i statyści pozostają w swoich rolach. To coś niebywałego i rzadko spotykanego, by nie przygotowywać dubli scen, lecz jednocześnie kamerować wszystkich w tym samym momencie. Dzięki temu spójność całej sceny zostaje zachowana na poziomie nieosiągalnym przy kilku próbach.
Na dodatek, w filmie nie jest stosowane żadne dodatkowe oświetlenie, lecz tylko naturalne i to, które wynika ze scenografii. Jest to świetny krok ku temu, by nadać całości jeszcze więcej wiarygodności – ta byłaby bowiem zaburzona, gdyby zdecydowano się na doświetlenie choćby kilku ujęć. Co więcej, sceny w nocy kręcono w podczerwieni, co czyni te ujęcia jeszcze bardziej osobliwymi i wyjątkowymi. Przejście z całkowitego mroku do delikatnie oświetlonego wnętrza bywa szokiem dla naszych oczu, ale przecież tak samo byłoby, gdybyśmy podążali za bohaterem lub bohaterką w rzeczywistości.
Nie wszystkie decyzje uznamy jednak za właściwe. Choć nie brakuje zwolenników miejscami nietypowego montażu lub pozbawionych obrazu sekwencji, gdy w głośnikach rozbrzmiewają tylko bardzo charakterystyczne dźwięki, tak my nie do końca jesteśmy przekonani, że powinny one trwać tyle, ile trwają, a miejscami bywają konfundujące dla widowni. Podczas tradycyjnych pokazów część publiczności jest zdezorientowana i zaskoczona, a choć mogłoby to być celem twórców filmu, to środki nie do końca odpowiadają zamiarom.
“Strefa interesów” będzie jednak w Was dojrzewać jeszcze jakiś czas po wyjściu z kina. Niektóre obrazy do Was wrócą, inne zaś będą wyryte w pamięci na tyle, że nie będziecie mogli się ich pozbyć z głowy. Kontrast, jaki ukazano pomiędzy codziennym życiem rodzinny Hossa, a tragedią i koszmarem rozgrywającymi się płot obok, sprawia, że nie jest trudno o wyciąganie własnych wniosków. Dbałość o szczegóły, skrupulatnie zaplanowane sceny i gęsta, kleista, niepozwalająca na wykonanie choćby jednego ruchu w trakcie seansu atmosfera powodują, że “Strefa interesów” to nie film, lecz swego rodzaju przeżycie.
Filmy, seriale i serwisy VoD – przeczytaj więcej:
- Netflix dodał dwa najnowsze seriale. Czy to będą nowe hity? Zobacz
- Doceniony horror zmierza na Netflix! Ujawniono hitowe tytuły na licencji na drugą połowę marca
- W piątek na Disney+ pojawi się wielka nowość! Takiej premiery jeszcze tam nie było
- Giga hity wróciły do oferty HBO Max! Te filmy obowiązkowo trzeba obejrzeć
- Horror twórców fenomenu “M3GAN” rozczarował. To nie będzie nowy hit!
(499)