Powrót

Netflix – recenzja dokumentu “Co zrobiła Jennifer”. Robi wrażenie!

Dokumenty true-crime na Netflix potrafią zjeżyć włos na głowie. Po znakomitym “Amerykańskim koszmarze” od jego twórców dostaliśmy “Co zrobiła Jennifer”. Czy to równie udana produkcja?

Filmy dokumentalne na Netflix – recenzja “Co zrobiła Jennifer”. Warto obejrzeć?

Trwający niecałe półtorej godziny dokument zapowiadał się niezwykle intrygująco. Zwiastun nie zdradzał zbyt wiele, a im mniej wiedzieliśmy o sprawie przed rozpoczęciem seansu, tym lepiej. W poniższym tekście nie zdradzimy kluczowych informacji, bez obaw, ale uważajcie na wszelkie wspomnienia o Jennifer w mediach, ponieważ po premierze dokumentu nawet nagłówki zdradzają całą historię. A ta jest naprawdę arcyciekawa.

Pewnego wieczoru do jednego z domów w Ontario wtargnęła trzech uzbrojonych mężczyzn. Dzwoniąca na numer alarmowy Jennifer powiadomiła o tym policję, krzycząc i szlochając do słuchawki opowiedziała co się dzieje w jej domu. Później znaleziono jej matkę martwą, a ojciec w krytycznym stanie trafił do szpitala i wprowadzono go w śpiączkę. Jennifer pozostawiono przy życiu, to jedyny świadek tych wydarzeń. Policja rozpoczyna śledztwo, a my śledzimy ich starania prawie w czasie rzeczywistym.

Większość dokumentu to nagrane przez policję przesłuchania Jennifer Pan oraz innych osób związanych ze sprawą. Oczywiście są one odpowiednio pocięte i skrócone oraz regularnie przerywane zdjęciami zaaranżowanymi na potrzeby dokumentu lub wypowiedziami zaproszonych gości. Wśród nich są ci, którzy prowadzili dochodzenie i przesłuchania, a także osoby z kręgu znajomych i dalszych krewnych rodziny Pan. Wszystkiemu towarzyszy odpowiednia muzyka, co buduje też napięcie – to jest naprawdę duże, jeżeli nie mamy żadnej wiedzy na temat wydarzeń z Kanady, więc twórcom należą się za to brawa, że tę pozornie prostą sprawę potrafili ukazać w ten sposób.

Nieco inaczej ogląda się ten dokument, jeżeli nagłówki z mediów nam nie umknęły i natrafiliśmy na jeden z tych, który zdradził rozwiązanie sprawy. Wtedy jesteśmy ciekawi reakcji stróżów prawa i samej Jennifer na zaistniałe okoliczności, ale oczekiwania wobec finału bledną. Co więcej, sam finał produkcji nie jest wyjątkowy – pokuszono się o uwzględnienie kilku komentarzy gości oraz urywki programów informacyjnych, ale to by było na tyle.

Trzeba jednak przyznać, że realizacyjnie poziom takiego dokumentu to coś, co jest wciąż poza zasięgiem większości europejskich, w tym polskich produkcji. Oglądaniu tego typu programów zawsze towarzyszy sporo emocji – tempo, jak również ton i montaż dokumentów z USA stanowią spójną całość, która buduje właściwą atmosferę. Taki klimat sprawia, że jesteśmy zanurzeni w historii w trakcie seansu, niemalże jak w transie, i przeżywamy każdy skrawek informacji, jaki nam jest podawany. To również czynione jest bardzo umiejętnie, bez (zbędnych) powtórzeń i nadając produkcji należną dynamikę.

To właśnie tyczy się “Co zrobiła Jennifer”, który z przedstawianej sprawy wyciska chyba wszystko, co było możliwe. Oczywiście materiału źródłowego, samej surówki, było zapewne więcej, ale prawda jest taka, że nie było tu potrzebne nic więcej, by lepiej niż poprawnie opowiedzieć o tym, co zrobiła Jennifer. Dokument robi wrażenie, ale sprawa nie zostaje z nami tak długo, jak wiele innych opowiedzianych wcześniej w programach true crime Netfliksa (np. “Amerykański koszmar”). Mimo wszystko to tytuł, który warto zobaczyć, szczególnie jeśli jest się fanem gatunku true crime (i nie zna się tej sprawy).


Filmy, seriale i serwisy VoD – przeczytaj więcej:

(221)