Pozornie Darksiders Genesis może wydać się klonem Diablo. Nic bardziej mylnego, to pełnoprawne Darksiders, gra z angażującą walką i ciekawym podejściem do eksploracji. Zapraszamy do naszej recenzji, aby przekonać się, jak udał się przeskok z jednej konwencji (TPP) do drugiej (izometrycznej).
Darksiders – nie do końca indie, nie do końca AAA
Darksiders to specyficzna seria, gdzieś tam ocierająca się o mainstream, ale nie do końca będąca typowym wysokobudżetowym tytułem AAA. Całe szczęście firma THQ Nordic po przejęciu tej marki nie zaniedbała swojej nowej własności. Co prawda dawni twórcy jedynki i dwójki, Vigil Games, rozpadli się, ale w ich miejscu pojawiło się nowe studio Airship Syndicate. To właśnie ono stoi za Darksiders: Genesis. W międzyczasie, w zeszłym roku Gunfire Games stworzyło natomiast bardzo ambitne, ale nieco technicznie skopane Darksiders 3.
To nie jest klon Diablo, to izometryczna jedynka
Łatwo na pierwszy rzut oka odnieść wrażenie, że Darksiders: Genesis jest jedynie izometryczną kalką Diablo, ale jest to wrażenie mylne. Gra de facto podtrzymuje ducha pierwszej części (który sporo zawdzięcza Zeldzie), a więc eksplorujemy lochy, rozwiązujemy zagadki i mamy po drodze trochę elementów platformowych. Wojna (jeden z jeźdźców apokalipsy, którym sterujemy) jest dokładnie taki sam, jak go pamiętacie (lub nie, w końcu to nie był ogromny hit) z Darksiders: Warmastered Edition – duży, powolny, mocarny i z upodobaniem do walki wręcz i kontrolowania tłumu. Waśń (drugi z jeźdźców apokalipsy) z kolei to postać, która lubuje się w konfrontacjach przy użyciu broni palnej. Sterowanie Waśnią (jego pierwszy występ w serii) przypomina nieco gry typu twin-stick shooter. Obydwoma jeźdźcami możemy wymieniać się “w locie” bądź grać w co-opa (jest split-screen, nadal dość rzadko spotykany na PC). Przeskoczenie w rzut izometryczny nieco lepiej wyszło Waśni niż Wojnie, a to ze względu na to, że akcja bywa niezwykle chaotyczna i lepszy jej obraz można mieć z dystansu.
Walka jest tutaj niezwykle satysfakcjonująca i oparta w dużej mierze o precyzyjny timing ruchów, a także opanowanie kombosów. Ten aspekt odstawia gry action RPG daleko w tyle. Nie mamy tutaj natomiast konwencjonalnego mechanizmu rozwoju postaci. Każdy nowo napotkany przeciwnik pozostawia po sobie rdzenie, które możemy umieszczać w wolnych slotach, uzyskując wzmocnienia (energii, ataku, czy nowych mocy). Zdobywamy je także po zaszlachtowaniu bossów oraz elitarnych odmian monstrów, tudzież kupujemy od Vulgrima.
Oczywiście nadal zachowano tutaj elementy metroidvanii, czyli konstrukcji świata, który eksplorujemy w sposób swobodny, by potem po uzyskaniu dodatkowych umiejętności czy ekwipunku móc wrócić i odkryć wcześniej niedostępne obszary.
Graficznie jest to bardzo schludna gra, obfitująca w różnorodną paletę barw. Jednocześnie nie ma ona wysokich wymagań sprzętowych i jest dość dobrze zoptymalizowana.
Darksiders: Genesis w podsumowaniu
Przy tego typu modelu rozgrywki, troszeczkę może wkraść się monotonia ze względu na to, że gra recykluje typy przeciwników, a starcia z bossami mogą również wydać się powtarzalne. Czasem też precyzyjne skoki mogą być przez zmianę widoku utrudnione. Mimo wszystko, Darksiders 3 jest jednak zaskakująco udaną grą, która a) nie jest klonem Diablo i b) nie jest jedynie budżetową zapchajdziurą. Walka sprawia wiele frajdy, a najważniejsze elementy, które uczyniły tę serię kultowym, współczesnym klasykiem, dobrze wytrzymały transformację z TPP do rzutu izometrycznego. W lutym 2020 Darksiders: Genesis zadebiutuje także na konsolach PS4, Xbox One i Nintendo Switch.
Plusy
- dynamiczna walka
- duch gry zachowany pomimo zmiany widoku
- muzyka (Gareth Coker znany z Ori and the Blind Forest)
- czasem chaos na ekranie jest nie do ogarnięcia
- lekka powtarzalność rozgrywki
Ocena gry – 4,5/6
Cena: 129,99 zł
Kopię gry dostarczył wydawca – Koch Media (data wydania: 5.12.2019)
Inne recenzje gier:
- Czy Death Stranding to gra roku? | RECENZJA | PS4 Pro 4K HDR
- Call of Duty: Modern Warfare | RECENZJA | Najlepsza część od lat!
(455)