Powrót

5. odcinek serialu “Andor” zameldował się na Disney+! Recenzja – jeszcze więcej akcji

Fabuła się zagęszcza, klimat jest coraz cięższy, a “Andor” przygotowuje nas na najważniejsze wydarzenia tego sezonu. Najnowszy serial w świecie Star Wars skrupulatnie prowadzi wątki nie spiesząc się przy tym w ogóle, na czym produkcja tylko zyskuje. Oczekiwania wobec kolejnego odcinka są jednak jeszcze wyższe niż wcześniej.

Serial “Andor” na Disney+ – 5. odcinek już w serwisie! Recenzja

Serial aktorski w uniwersum Gwiezdnych Wojen nie jest już generalnie taką nowinką, bo “The Mandalorian” zostanie zapamiętany na lata, jako ten od którego wszystko się zaczęło, ale “Andor” będzie mógł śmiało powiedzieć, że był pierwszy (i miejmy nadzieję nie ostatni) w swoim rodzaju. Dyskusji po trzech pierwszych, a także czwartym odcinku “Andora” nie brakowało. Środkowy epizod z pierwszej trójki zwolnił tempo, ale mało kto o tym pamiętał, ponieważ domknięcie debiutanckiej trylogii sprawiło, że na brak akcji nie narzekaliśmy. Czwarty odcinek pchnął fabułę naprzód, było kilka żywszych scen, dlatego nie wiedzieliśmy, czego spodziewać się po epizodzie numer 5. Dziś już wiemy, że jest to czas przygotowujący naszych bohaterów i nas samych do kluczowych wydarzeń tego sezonu (o ile można to napisać z naszą aktualną wiedzą). Nie zgadniemy, co wydarzy się po wielkim skoku na skarbiec Imperium, ale skoro to dopiero połowa sezonu, to twórcy na pewno musieli przygotować coś więcej, a sam napad nie będzie najważniejszym zdarzeniem, lecz prawdopodobnie katalizatorem dla całej reszty.

Piąty odcinek “Andora” nie zdradza nam zbyt wiele na temat przeszłości głównego bohatera, lecz tym razem poznajemy sekrety, tajemnice i fakty z życia pozostałych postaci. Jego najnowsze najbliższe otoczenie jest pełne zróżnicowanych bohaterów, dlatego naprawdę dobrą decyzją było danie szansy przedstawienia ich nieco szerzej. Zrobiono to dość wybiórczo, ale i tak przed nadchodzącą akcją mamy odrobinę więcej informacji na ich temat. Poświęcono też trochę czasu Mon Mothmie, o której przyszłości wiemy więcej, aniżeli o przeszłości. Zarysowanie tła i przedstawienie relacji z najbliższymi pokazuje, na jakie wyrzeczenia muszą być gotowi członkowie Rebelii. Zimna relacja z mężem i brak zrozumienia z córką, która nie zna prawdy na temat matki na pewno nie przekłada się na komfortową sytuację sprzyjającą prowadzeniu podwójnego życia. Pojawia się też bohater wcześniejszych odcinków, Luthen Rael, któremu pozostało jedynie czekać na wieści na temat powodzenia przygotowywanej przez niego misji.

Serial w dalszym ciągu cieszy oko i ucho, bo nawet pojedyncze ujęcia malowniczych gór oraz przelatujących myśliwców Imperium wprowadzają w niesamowitą atmosferę. Mamy też dalsze urywki z życia byłego strażnika, Syrila Karna, co pokazuje jak może wyglądać życie kogoś, kto stracił posadę i nie może już rozwijać swojej kariery pod skrzydłami Imperium. Zupełnie odwrotnie wygląda sytuacja Dedry Meero, która uparcie będzie starała się realizować swój plan rozpracowania szajki złodziei wśród rebeliantów. Nie mieliśmy nigdy wcześniej zobaczyć na własne oczy takich okoliczności i sytuacji, więc jest to pewna gratka dla fanów Gwiezdnych Wojen oraz ciekawostka dla reszty widzów, bo wszyscy mogą poznać realia tego, jak działa Imperium od środka. Wewnętrzne konflikty, ciągła rywalizacja i dążenie do realizacji własnych celów na papierze wyglądają nieco inaczej, niż w praktyce i powinniśmy się cieszyć, że “Andor” nie rezygnuje z takich wątków, tylko cały czas je podtrzymuje. Oczywiście służy to fabule, prawdopodobnie głównie w dalszej perspektywie, gdy te wątki się połączą, ale trudno nie docenić możliwości zajrzenia za kurtynę w takich momentach.

Zastanawiające może być jednak to, jak konstruowane są odcinki, których metraż jest za każdym razem inny, a w dodatku przypomnienie wcześniejszych wydarzeń, intro Star Wars i czołówka serialu, a także napisy końcowe kradną ładnych kilka minut w każdym z epizodów. Nie żeby można było narzekać na zawartość odcinków czy sposób ich dystrybucji, ale ta różnoraka długość epizodów sprawia, że nie można wygodnie rozsiąść się za każdym razem na konkretne 30, 40 czy 50 minut seansu. Czy serial był tworzony z myślą o takiej dystrybucji, to znaczy najpierw pokazujemy trzy odcinki, a później każdy kolejny pojedynczo? Coraz mniej na to wygląda, ale zaczekajmy do finału.


VoD i serwisy streamingowe – przeczytaj więcej:

(183)