Powrót

Przedpremierowa recenzja: “Wiedźmin: Rodowód krwi” – tak nie powinno się kręcić seriali!

W chwili ogłoszenia przejęcia przez Netflix praw do adaptacji książek Andrzeja Sapkowskiego wszyscy nabrali ochoty na widowisko porównywane do “Gry o tron”. To generalnie wzorzec tego, co większość serwisów chciałoby osiągnąć ze swoimi produkcjami, a świat “Wiedźmina” to zdecydowanie umożliwiał. Spin-off “Wiedźmin: Rodowód krwi” pokazuje, jak nie powinno się kręcić seriali w ogóle.

Seriale na Netflix – recenzja “Wiedźmin: Rodowód Krwi”

Serial z Henrym Cavillem (którego niedługo zastąpi Liam Hemsworth) był połączeniem kilku dobrych, a także mniej udanych pomysłów. Większość fanów nie była zadowolona z efektów, ale serial nie był przyjęty chłodno. To całkiem niezła produkcja fantasy, która samodzielnie nawet się broni, ale jako adaptacja książek wypada dosyć blado. “Wiedźmin: Rodowód krwi” to natomiast twór, który uzupełnia historie z książek, bo bazuje na niezbyt szczegółowo opisanych wydarzeniach, ale w większości jest efektem kreatywności scenarzystów. Ci wzięli na swoje barki bardzo trudne zadanie, ponieważ ze względu na brak materiału źródłowego musieli od podstaw wymyślić kulisy kluczowych dla uniwersum zdarzeń. Koniunkcja sfer to coś, o czym słyszeliśmy wielokrotnie, ale jak do tego doszło?

Już pierwsze kilkanaście minut serialu pokazuje, że niemalże nic w tym projekcie nie zostało zrobione, jak należy. Główny wątek nie jest intrygą, która zaangażuje widza i zaciekawi go na tyle, by z zainteresowaniem śledził on kolejne minuty i całe odcinki. Nie chodzi tu tylko o następujące po sobie zdarzenia, ale także formę podania tego na ekranie. Dialogi są mało naturalne, chwilami zbyt pompatyczne i pełne patosu, a wcale powagi tego wszystkiego nie czuć podczas seansu. Dużą liczbę rzeczy tłumaczy narrator, który wyjaśnia też oczywistości i opisuje dokładnie to, co oglądają widzowie, więc to zupełnie mija się z celem.

Jeśli zauważycie brak konsekwencji, ciągłości lub wyraźne błędy podczas seansu, to nie będziecie jedynymi osobami, które zwracają na to uwagę. Między innymi ze względu na to, że serial miał mieć początkowo 6 odcinków, a ostatecznie liczy ich 4, twórcy byli zmuszeni dokonać wielu zmian już po nakręceniu scen. Niektóre postacie przemieszczają się pomiędzy lokacjami z zaskoczenia, zmieniają stroje lub posiadają przedmioty, których nie miały prawa zdobyć. Nie wszystko jest wyjaśnione, część rzeczy pozostaje zaserwowana tak po prostu i to najzwyczajniej w świecie denerwuje. To brak szacunku dla widza, którego nie tylko traktuje się jak półgłówka, ale próbuje się mu wcisnąć totalnego bubla.

I nie tylko ta strona techniczna oraz fatalny montaż powodują, że odnosi się takie wrażenie, ale także inne elementy serialu. Pojawienie się Jaskra było pewną niespodzianką, ale raczej nie można powiedzieć, że był on atutem produkcji. Najprawdopodobniej zdecydowano się to zrobić, by zachować pewną ciągłość i korelację pomiędzy serialami z tego samego uniwersum, ale okoliczności w jakich się pojawia i zaczyna odgrywać dosyć istotną rolę są trudne do zaakceptowania. To po prostu razi w oczy i irytuje, bo samo rozwiązanie jest wręcz pójściem po linii najmniejszego oporu, by móc odhaczyć przynależność do uniwersum. Podobny efekt osiąga się korzystając z nazw lokalizacji, postaci oraz odniesień do szerzej znanych wydarzeń w historiach o Wiedźminie, bo oprócz tego, że one padają, to nie wynika z tego zbyt wiele. To pewien rodzaj fanservice’u, po którego otrzymaniu raczej ma się grymas na twarzy, a nie szczery uśmiech wynikający z satysfakcji.

“Wiedźmin: Rodowód krwi” to serial, który nie powinien był w ogóle się pojawić w takiej formie, w jakiej go przygotowano. Opóźnienie premiery o kilka lub kilkanaście miesięcy mogło załatwić sprawę, bo przecież ktoś na etapie post-produkcji i akceptacji materiału powinien był powiedzieć “dość”. Tak się nie stało, co pozwala sądzić, że wewnątrz projektów Netflika panuje spora samowolka albo brakuje tam kompetentnych osób, które zdołałyby tę karuzelę zatrzymać we właściwym czasie. A to przecież tylko początek problemów dla showrunnerów, bo przed nami promocja 3. sezonu “Wiedźmina”, gdy Henry Cavill pożegnał się z rolą i nie wiadomo, jak  pojawienie się Liama Hemswortha wpłynie na cały serial.


Filmy, seriale, VoD i serwisy streamingowe – przeczytaj więcej:

(1825)