“Rodziny Addamsów” nie trzeba chyba nikomu przedstawiać, bo tytuł ten jest doskonale znany starszym i młodszym widzom z przeróżnych powodów. Niektórzy natrafili na filmy i seriale aktorskie, inni wiedzieli animację sprzed lat, a niedawno w kinach gościły dwa filmy animowane z Addamsami. “Wednesday”, nie tylko tytułem, nie stara się grać na tej nostalgii aż tak bardzo – nowy serial Tima Burtona trafi na Netflix.
Serial “Wednesday” na Netflix – recenzja środowej premiery!
Patrząc na dorobek Tima Burtona można nawet zadać sobie pytanie, dlaczego reżyser wcześniej nie zajął się tym przedsięwzięciem. Jeśli nie chodziłoby o dokładnie tę historię, to nakręcenie przez niego “Rodziny Addamsów” jest chyba oczywistą oczywistością, bo cała filmografia zgrabnie układała się jako droga ku takiej produkcji. Pomimo zbieżności stylu i tematyki, Burton dopiero teraz usiadł do projektu z Addamsami i od razu postanowił zrobić to nieco inaczej. Wraz ze scenarzystami nie serwuje nam bowiem klasycznej opowieści o przedziwnej rodzinie, która szokuje swoimi tradycjami, zachowaniami i obyczajami. Zamiast typowych odwiedzin w ich rezydencji, jako widzowie podążamy za córką Mortici i Gomeza, czyli Wednesday. Stąd oczywiście tytuł, co było jasne od początku, ale mimo wszystko ciekawe, że pozbyto się z niego nazwiska głównej bohaterki. Tak jest schludniej i bardziej tajemniczo, ale koniec końców może to wyrządzić więcej krzywdy niż pożytku.
Sam serial zabiera nas w sam środek akcji już na początku historii, bo śledzimy Wednesday w jej codziennych sytuacjach, gdzie oczywiście szkoła odgrywa bardzo ważną rolę. Jeden z występków jest jednak ostatnim, jaki przyjdzie jej zgotować swoim przeciwnikom, dlatego będzie przeniesiona do innej placówki. Trafia tam, gdzie do szkoły chodzili jej rodzice. Nevermore to szkoła dla odludków i wyrzutków, więc można też zadać sobie pytanie, dlaczego w pierwszej kolejności w ogóle próbowano ją zostawić w klasycznej, tradycyjnej placówce. Przenosiny są jednak bardzo ważnym elementem fabuły, bo to katalizator dla sprzeciwu Wednesday wobec woli rodziców. Nie chce być jak oni, unika jakichkolwiek zachowań, które mogłyby ją do nich upodobnić, dlatego nadrzędnym celem będzie ucieczka z Nevermore.
Serial zaskakuje jednak wielowątkowością, bo tak naprawdę można spokojnie ułożyć niemały stosik spraw i tematów, które są w nim poruszane. Na front wysuwają się sprawy typowe dla nastolatków, czyli okres dorastania i znajdowania dla siebie miejsca w grupie, ale nie tylko, bo także związki, relacje z rówieśnikami oraz rodzicami, a także chęć samorealizacji i nadania życiu własnego rytmu. Dodatkowo pojawiają się pewne zagadki, które sprawiają, że mamy ochotę wrócić do kolejnego odcinka przez czystą ciekawość. Nie są tajemnice wielowarstwowe i nazbyt skomplikowane, ale dzięki nagromadzeniu tylu rzeczy “Wednesday” wydaje się pełniejszy i pozwala lepiej zaangażować w historię. Być może był to sposób na zachęcenie większej liczby osób do oglądania, by każdy znalazł tu coś dla siebie, ale nawet jeśli tak było to po prostu działa, bo wisienką na torcie jest czarny humor, który bywa nad wyraz skuteczny.
Oprawa wizualna filmów Tima Burtona była zawsze ozdobą produkcji i kolejny powodem, by sięgnąć po dany tytuł. Nie inaczej jest i tutaj, bo choć pomimo narzuconego pewnego stylu, “Wednesday” może pochwalić się własnym klimatem. Wpływ na to mają zdjęcia i scenografie, które miejscami nie są najwyższej jakości, co mogło wynikać z ograniczonej zasobności portfela producentów. Trudno bowiem nie zauważyć, że niektóre elementy scenografii po prostu nie oszukają nas, a skoro mówimy tu o elementach budowli czy cały planach, to musi być coś na rzeczy. Wnętrza prezentują się bardzo dobrze i przekonująco, co nie było trudne do osiągnięcia w studiu, ale szersze plany i plener okazały się pewnym kłopotem. Czy przez to serial traci na wartości?
Pokusimy się o stwierdzenie, że minimalnie wybija to z rytmu przy oglądaniu, ale nic więcej. Nie brakuje tu innych atutów, choć efekty komputerowe można z łatwością zaliczyć do plusów i minusów serialu, ponieważ bywają naprawdę nierówne. Rączka wypada znakomicie, naturalnie i wiarygodnie, ale potwór grasujący w lesie wygląda jak żywcem wyciągnięty z gry ze średniej półki, więc koniec końców możemy się pod nosem delikatnie uśmiechnąć nawet w trakcie bardziej makabrycznych scen. “Wednesday” jest jednak w stanie zatrzymać przy ekranie i duże brawa należą się tutaj Jenne Ortedze, która znakomicie wczuła się w swoją postać. Tytułowa dziewczyna jest konkretna, konsekwentna, ale bywa otwarta i zabawna. W drugiej linii oglądamy sporo młodych aktorów, którzy starają się jej dotrzymać kroku i zazwyczaj im to wychodzi, za to angaż Luisa Guzmana jako Gomez i Catheriny Zeta-Jones jako Morticia był bardzo trafny. I tak, Christina Ricci też znalazła się w obsadzie, co jest miłym mrugnięciem oka w kierunku tych, którzy pamietają ją ze starszych filmów, gdzie grała właśnie Wednesday. Nie powtórzyła roli, ale jej udział jest dość istotny i najwyraźniej jej także sprawiło frajdę powrócić do tej franczyzy.
“Wednesday” zaskakuje jako wielowarstwowa, miejscami zabawna, a miejscami odrobinę wzruszająca i nieco straszna opowieść, która pozwala nieco inaczej spojrzeć na znane postacie. Nie podważa i nie wywraca do góry nogami tego, co już wiemy i za co lubimy Addamsów, ale dodaje pewnego smaczku tej rodzinie. Nie jest to serial, który zapoczątkuje całą franczyzę i przysporzy rodzinie Addamsów ogromne rzesze nowych fanów, ale jest to całkiem niezły pomysł na jesienny lub zimowy seans w spowitym mrokiem domu.
Filmy, seriale, VoD i serwisy streamingowe – przeczytaj więcej:
- Netflix zapowiada 3 wielkie polskie premiery na grudzień! Dwa filmy i serial – warto czekać?
- Nowy tydzień z Disney+ – już dziś wielka kinowa premiera w Polsce! Co obejrzeć?
- Gigantyczna oferta HBO Max na nowy tydzień! Zobacz te super nowości
- Świetny polski serial HBO Max będzie miał kontynuację! Ruszyły zdjęcia do 2. sezonu
- Super nowości na weekend na Netflix! Szukasz filmu lub serialu? Sprawdź!
(3594)