Dla Frajerów minęło dwadzieścia siedem lat – dla nas zaledwie dwa. Pierwsza odsłona nowej adaptacji klasyku Stephena Kinga “To” zatrzęsła światowym box office w 2017. Naszymi portkami trochę mniej, ale nie o to chodziło. Nie miał być to klasyczny “straszak”, tylko wyszedł z tego bardzo dobry żongler nastrojami, ulepiony z post-strangerthingsowej mazi, zmieszanej z dużą ilością goonesiowej posypki.
Zobacz zwiastun filmu
Andy Muschietti po dwóch latach powrócił do tematu w “To: Rozdział 2”. Czy jednak przypadkiem klaun nie wyczerpał całego asortymentu sztuczek? Odpowiedź na to pytanie brzmi: po części tak, ale nie do końca negatywnie wpłynęło to na sequel.
Prawda (czy wyzwanie?) jest taka, że Andy Muschietti zawinął swoją opowieść w dość schematyczne opakowanie. Tak, zrobił to, ale wydaje mi się, że nie było sensu udowadniać na tym polu niczego. Zamiast tego nadał powrotowi do tragicznych wydarzeń sprzed 27 lat zadziwiająco egzystencjalnego i introspektywnego tonu. Po raz kolejny obsada okazała się być strzałem w dziesiątkę i każdy z aktorów (z m.in. Jamesem McAvoyem, Billem Haderem i Jessicą Chastain) stanowił fenomenalne rozwinięcie swojej poprzedniej inkarnacji.
Nie tylko zostali oni fantastycznie dobrani pod kątem aparycji, ale dołożyli bardzo dużo dodatkowej głębi swoim postaciom. Poza tym, na tyle telegrafowania dodatkowych wydarzeń 27 lat temu ze strony reżysera, było zaskakująco mało powtarzania się. Część wydarzeń związanych z Frajerami z okresu swojej młodości była wzięta z wyciętych i niewykorzystanych scen, ale większość z nich i tak nie widzieliśmy.
Ostatni akt filmu natomiast rzucił nas w kompletnie nieznane terytorium, gdzie zasiana w umiarkowanych dawkach mitologia w poprzedniej odsłonie – zakiełkowała w pełni. Zresztą nie tylko te elementy związane z Pennywise’em zyskały nowego blasku. Trzeba oddać Muschiettiemu, że nie skończył dopóki każdy moment i motyw z poprzedniej odsłony nabrał tutaj nowego znaczenia. Nie dziwię się, że Argentyńczyk chciałby wydać jedną “nadwersję”, łączącą obydwie części w jedną spuer-długą całość.
Ostatecznie film nie wywarł na mnie takiego wrażenia, jak część pierwsza. Tempo oraz lekka przewidywalność mogą przetestować cierpliwość widzów. Mimo wszystko świetna obsada i zaskakująco głęboko zarysowane emocje pomagają zniwelować sporą część deficytów. Film nie wykorzystuje w pełni potencjału jaki tkwił w relacji między przeszłością a teraźniejszością, ale jako zwieńczenie historii jest satysfakcjonujący.
Trudniej jest tę odsłonę zarekomendować niż “jedynkę” i na pewno nie jest tak zgrabnie ułożona. Na pewno też wywoła większe podziały w odbiorze wśród widzów.
ZOBACZ TAKŻE: nasza recenzja pierwszej części filmu “To”
W trakcie seansu raczej się nie przestraszycie, a najciekawszymi momentami nie okażą się motywy “kingowskie”. To jednak niekoniecznie coś do końca złego. Elementy psychologiczne i dramatyczne związane z wewnętrznymi perturbacjami poszczególnych postaci ostatecznie bardziej lśnią niż sam horror.
Ocena filmu – 4,5/6*
* ze wskazaniem na jedynkę (obydwu filmom wystawiłem identyczne noty)
Premiera filmu “To: Rozdział 2” miała miejsce 6 września 2019.
(564)