Premiera “The Last of Us” okazała się niezwykle miłą niespodzianką. Recenzenci niemalże pieją z zachwytu, a dzisiaj debiutujący pierwszy odcinek zaimponował widowni – pozostałe będą ukazywać się co tydzień. To jeden z niewielu seriali, które debiutują na platformie w rozdzielczości 4K ze wsparciem Dolby Vision i Dolby Atmos, a to oczywiście bardzo nam się podoba. Jak wypada trwający ponad godzinę i będący wstępem do historii “The Last of Us” epizod?
- PRZECZYTAJ TAKŻE: Ruszyło Australian Open! Z kim i kiedy gra Iga Świątek w 2. rundzie? Gdzie transmisje?
Serial “The Last of Us” na HBO Max – 1 odcinek. Nasza recenzja!
Apokalipsa (zombie) była prezentowana na ekranach telewizorów i kin wielokrotnie. W pewnym momencie można było uznać, że temat przejadł się widowni, bo kolejne produkcje poruszające tę tematykę nie budziły emocji i nie generowały zysków. Najdłużej trwający serial o zombie, czyli “The Walking Dead” miewał wzloty i upadki, ale jego zakończenie wcale nie oznaczało odłożenia marki do szuflady. Przed nami premiery kolejnych spin-offów, które będą rozwijać wątki znanych bohaterów albo wprowadzać zupełnie nowych. Różnorodność opowiadanych historii jest/będzie całkiem spora, ale “The Walking Dead” pozostaje szyldem, pod którym to wszystko będzie się rozgrywać. “The Last of Us” będzie czymś zupełnie innym – to konkretna opowieść o konkretnych bohaterach i to widać już na wstępie.
Zarysowany w pierwszym odcinku świat nie różni się znacząco od tego, co oglądaliśmy w hicie AMC, czy od innych twórców. To okrutne, zniszczone, brudne i niebezpieczne środowisko, w którym tylko najsilniejsi będą mogli przetrwać. To okazja do podziwiania talentu i kreatywności scenografów, a także komputerowców odpowiedzialnych za CGI, ponieważ stworzenie przestrzeni, w której rozgrywa się akcja nie jest wcale łatwe. Nie mamy wzorców historycznych jeden do jednego, które powiedziałyby nam jak dokładnie przedstawić należy niektóre lokalizacje czy miejsca, dlatego im bardziej przekonujący i wiarygodny jest obraz na ekranie, tym większa zasługa wspomnianych osób. Delikatnym ułatwieniem jest oczywiście materiał źródłowy z gry, ale że rządzi się on własnymi prawami, to serialowy świat może robić jeszcze większe wrażenie podczas seansu.
Dbałość o szczegóły i przywiązanie do detali widać na każdym kroku. To poszczególne rekwizyty, wnętrza pomieszczeń, a także puste lub ruchliwe ulice. Żaden z tych elementów nie budzi żadnych wątpliwości, a wręcz zachwycają i budują klimat. Ważnym składnikiem jest też muzyka, którą zapożyczono z gry. To była bardzo dobra i (jak się dziś wydaje) jedyna właściwa decyzja, by móc w pełni wprowadzić tę atmosferę, która przekonała do siebie fanów gry. Melodie wygrywane na gitarze generują pewien niepokój i niepewność oraz dają poczucie tego, jak inny od naszego jest świat w serialu. Wielu graczy dostrzeże wręcz lustrzane odbicie kilku miejsc, wyglądu postaci oraz niektórych scen w serialu, co na pewno daje niemało frajdy. Dla pozostałych osób będą to znakomite składniki serialu, który bardzo szybko wciąga i angażuje widza nie pozwalając mu się nudzić aż do ostatniej sceny pierwszego odcinka.
“The Last of Us” oglądać można w 4K z Dolby Vision i Dolby Atmos na HBO Max, ale platforma wcale nie błyszczy pod tym względem. Trudno ocenić, z czego to wynika, ale niektóre produkcje prezentują się bardziej korzystnie od pozostałych, a serial na podstawie hitu z PlayStation nie należy niestety do czołówki pod względem jakości. Nawet po zbuforowaniu się materiału i odtwarzaniu w maksymalnej jakości, obraz nie osiąga pułapu, który mógłby w pełni usatysfakcjonować tych, którzy liczą na prawdziwy pokaz możliwości wspomnianych formatów. Owszem, poszczególne sceny z eksplozjami czy ciemniejszymi ujęciami zdradzają pewne korzyści z obecności Dolby Vision, ale w ogólnym rozrachunku trudno mówić tu o efekcie “wow”. Zdecydowanie brakuje wyższego bitrate’u, dzięki czemu dynamiczne sceny nie traciłyby na jakości, bo choć nie jest zauważalna wyraźna pikseloza ani większe bloczki wynikające z kompresji obrazu, to całościowo nie jest to poziom np. Disney+, gdzie niektóre treści w 1080p (jak “Homeland”) wydają się być wyraźniejsze/ostrzejsze. Bardziej optymistycznie można ocenić Dolby Atmos, którego użycie (szczególnie w pierwszej fazie odcinka) jest słyszalne. Rozmieszczenie dźwięków wybuchów czy pojazdów, a także wystrzałów robi wrażenie i odpowiednio wciąga w seans.
Fabularnie jesteśmy dopiero na samym początku historii, ale balans wprowadzenia i rozwinięcia wątków został odpowiednio zachowany. Sam wstęp rzuca nam światło na to, jak wyglądały same początki końca, a pozostała część odcinka z zachowaniem odpowiedniego tempa i dynamiki przedstawia bohaterów, zdradza kilka informacji na ich temat. Niektóre informacje są przemycone w dialogach, pozostałe w inny sposób, dzięki czemu możemy sami budować sobie opinie na temat postaci i decydować, czy zasługują na nasze zaufanie, czy nie. Bardzo szybko wytwarza się też silniejszą więź z głównymi bohaterami i ta relacja (nasza z nimi oraz Joela z Ellie) będzie kluczem do sukcesu serialu. Niedawny hit Disney+, czyli “Andor” postawił na mniej dynamiczne wprowadzenie do serialu, przez co niektórzy widzowie nie kontynuowali seansu. “The Last of Us” już na wstępie przekona niezdecydowanych i wprowadza świeżość w gatunku, który ostatnimi laty częściej odrzucał, niż intrygował. Po takim pierwszym odcinku może być tylko lepiej.
Filmy, seriale, VoD i serwisy streamingowe – przeczytaj więcej:
- Co oglądać na HBO Max w styczniu? Hitowe filmy i seriale od dziś do końca miesiąca!
- Netflix skasował kolejne 3 seriale! Czarna passa trwa – oglądałeś je?
- Serial The Last of Us już na HBO Max w Polsce! W jakiej jakości? Kiedy premiera 2. odcinka?
- Światowy fenomen już w polskich kinach! W USA pokonał nowego “Avatara”. Warto obejrzeć!
- “M3GAN”, czyli kinowa sensacja już w Polsce! Horror sci-fi, który trzeba zobaczyć?
(431)