Od 19 maja w kinach można oglądać film “Szybcy i wściekli 10”, który może okazać się nie przedostatnim w całej serii, ale pierwszym z trylogii kończącej sagę. To dobra okazja, by przyjrzeć się poprzednim odsłonom, bo licząc spin-off już teraz doczekaliśmy się 10 filmów, a piątkowa nowość to 11. produkcja na przestrzeni ostatnich 22 lat.
Filmy z serii “Szybcy i wściekli” – ranking wszystkich części
1. “Szybcy i wściekli: Tokio Drift” (The Fast and the Furious: Tokyo Drift)
Pierwszy spin-off w serii, a dla wielu osób najlepszy film w całej historii marki. Akcja z USA została przeniesiona do japońskiego Tokio z lewostronnym ruchem. Wprowadzono zupełnie nowych bohaterów, a główną postacią był Shaun Boswell (Lucas Black). To młody chłopak z dużym bagażem doświadczeń, którego życie rzuca przez ocean do nieznanego mu bliżej świata. Motoryzacja i nielegalne wyścigi pozwalają mu jednak szybko wejść w trybiki lokalnego ekosystemu.
“Tokio Drift” rozkochało w sobie widzów odmiennością, furami i muzyką. To dla wielu fanów najbardziej magiczna odsłona, którą można oglądać bez końca. Co ciekawe, udział Vina Diesela w filmie był bezkosztowy dla studia, ponieważ aktor za swój występ otrzymał kinowe prawa do postaci Riddicka. Dobrze wiemy, jak później się wszystko potoczyło – wbrew obawom Diesela marka nie straciła paliwa, a jego cameo w “Tokio Drift” oraz postać Hana okazały się kluczowe dla fabuły kolejnych filmów.
2. “Szybcy i wściekli” (The Fast and the Furious)
Trudno nie umieścić pierwszej części tak wysoko, skoro od niej się wszystko zaczęło i to ona wprowadziła nas do tego świata oraz zaprezentowała ukochanych przez miliony widzów bohaterów. Film debiutował w chwili popularności tematyki nielegalnych wyścigów i hollywoodzke spojrzenie na ten światek okazało się nad wyraz atrakcyjne dla każdego widza. To film, w którym jest najwięcej szybkich i wściekłych z szybkich i wściekłych, ponieważ w żadnej innej części wyścigi uliczne nie odgrywają tak dużej roli. Co więcej, film technicznie stoi nadal na wysokim poziomie, a wydanie 4K cechuje się jaśniejszym, czystszym i bardziej szczegółowym obrazem, który to potwierdza.
3. “Szybcy i wściekli 2” (2 Fast 2 Furious)
Vin Diesel nie zdecydował się na powrót do franczyzy nie wierząc w jej jakikolwiek sukces, dlatego twórcy przygotowali zupełnie inną historię dla Briana O’Connera granego przez Paula Walkera. Ten nie kontynuuje współpracy z policją, ale zostaje szybko zwerbowany do wymagającego zadania. By zrealizować będzie potrzebować pomocy i tak poznajemy Romana Pierce’a (Tyrese Gibson) oraz Tej Parkera (Ludacris). Film w pewnym stopniu kontynuuje wątki nielegalnych wyścigów, ale wciąż pozostaje dość przyziemną produkcją i nie oglądamy na ekranie zbyt wielu wymyślnych sekwencji wygenerowanych komputerowo. Popisy kaskaderskie kierowców robią wrażenie i choć bez marki w tytule prawdopodobnie nie skupiłby na sobie takiej uwagi, to film oglądany nawet dziś daje sporo frajdy.
4. “Szybcy i wściekli 7” (Furious 7)
Ostatni, w którym oglądamy Paula Walkera w jego najpopularniejszej roli, a którego zastąpił brat w dokręcanych po śmierci aktora scenach. Jednocześnie to prawdopodobnie ostatnia odsłona, która nosiła znamiona filmu skupiającego się na autach i pościgach, zamiast popisowych ujęć zagranych przez grafików komputerowych i speców od CGI. Oczywiście film zbliża się do granicy złego smaku w tym względzie, ale udaje mu się umiejętnie balansować na krawędzi. Co więcej, sama historia jest ciekawiej skonstruowana i rozpisana niż w kilku innych częściach “Szybkich i wściekłych”. Zrzucanie samochodów ze spadochronami z samolotu transportowego i dokręca gaźnik do maksimum wydajności, ale to się nadal świetnie ogląda, także dzięki obecności większości ulubionych bohaterów.
5. “Szybcy i wściekli 5” (Fast Five)
Po niezwykle nieudanym, naszym zdaniem, filmie “Szybko i wściekle”, postanowiono rzucić całą serię w zupełnie nowym kierunku. Zamiast próby uzasadnienia rozgrywających się na ulicach miast nielegalnych wyścigów, “Szybcy i wściekli 5” przenieśli sagę na inny poziom wprowadzając ją do kategorii dość typowych akcyjniaków, ale z autami u fundamentów scenariusza. To ci sami bohaterowie z przeróżnymi rozterkami, lecz z konkretną misją, przy której współpracują w jednym zespole. To właśnie piątka wprowadziła też do serii Luke’a Hobbsa – odpowiednika Doma Toretto po drugiej stronie prawa. Dwayne Johnson świetnie wkomponował się w ten świat, ale niektórym nie odpowiadała już duża ilość wymiany ognia i pojedynków wręcz. Bez tego jednak franczyza by nie przetrwała, a film położył solidne podstawy na kolejne odsłony, które nie próbowały już naśladować klimatu jedynki czy dwójki, lecz powstawały przy zupełnie innych założeniach.
6. “Szybcy i wściekli 6” (Fast & Furious 6)
Szósty film z serii udowodnił, że po premierze poprzednika było jasne, co stanie się z sagą “Fast and Furious”. To czyste kino akcji, w którym fabuła schodzi na dalszy plan i pojedynczego agenta 007 zastępuje zespół rodzina ratująca świat przed bandziorami. Odwiedzamy kolejne dość egzotyczne lokalizacje, łapiemy się za głowę obserwując niewiarygodne wręcz sceny i kibicujemy mocno naszym, choć wiemy, że nie ma opcji, by mogli przegrać. Seria zbyt wiele razy wskrzeszała bohaterów i oględnie tłumaczyła ich powrót do żywych, że wcale nie przejmujemy się zaginięciem którejkolwiek z postaci. W filmie wciąż patrzymy na świetne fury i dawka humoru jest odpowiednia, dlatego nie czuć (aż tak bardzo) zmęczenia materiału.
7. “Szybcy i wściekli 9” (F9)
To prawdopodobnie odsłona śmigająca w największym stopniu po bandzie, jeśli chodzi o zagęszczenie absurdalnych, acz spektakularnych efektów. Wielkie magnesy w aucie, lot w kosmos i odkrywanie kolejnych zabójczych talentów u członków rodziny. Letty niczym agentka specjalna, Han z sokolim okiem za snajperką i tak dalej, i tak dalej. Poziom szaleństwa i odklejenia (w znaczeniu pozytywnym) tego filmu sięga zenitu, a jednocześnie jest tu mnóstwo dobrego humoru i zabawy, która zaraża widza przez ekran. Szkoda tylko, że napędem dla filmu jest pojawienie się brata Doma Toretto, który zostaje wyciągnięty jak z kapelusza, ale John Cena jest bardzo korzystnym wzmocnieniem obsady sagi, dlatego ten zabieg w ogóle zadziałał. Dla niektórych widzów ósemka była przesadą, ale tym razem chociaż nikt nie upierał się przy tym, żeby wprowadzać powagę tam, gdzie nie była potrzebna.
8. “Szybcy i wściekli: Hobbs i Shaw” (Fast & Furious Presents: Hobbs & Shaw)
To zadziwiające, że dopiero tak późno zdecydowano się na wykorzystanie takich marek jak Jason Statham i Dwayne Johnson w oddzielnej produkcji, ale sam tytuł chyba jednocześnie pokazał, że bez rodziny saga nie jest tak atrakcyjna dla widza. Sam film jest oczywiście pod względem produkcyjnym ewidentnym przedstawicielem franczyzy, ale akcyjniak, w którym The Rock walczy ze Stathamem, a w tle mamy trochę pościgów, strzelanin i eksplozji, to jednak niewystarczająca dawka emocjonalna, by przekonać widza. Spin-off pokazał, że to sentyment, nostalgia i pewna więź z bohaterami wczesnych części przekonuje widownię do kolejnych wybryków ekipy przed kamerami, a wprowadzane później postacie nie są w stanie wzbudzić tak dużej ekscytacji.
9. “Szybko i wściekle” (Fast & Furious)
Pomimo wielkiego powrotu naszych ulubieńców i dalszego ciągu wątków, które znamy z dwóch pierwszych filmów, produkcja kuleje pod względem technicznym tak bardzo, że nie sposób powracać do niej z przyjemnością. Kończące fabułę sekwencje w jaskiniach, gdzie dochodzi do niewiarygodnych wręcz manewrów, są prawdopodobnie jednym z przykładów najgorszego CGI w historii Hollywood. Pędzące wąskimi tunelami auta wyglądają koszmarnie i nawet synchronizacja ujęć z gwiazdami za kierownicami sugeruje, że coś tu jest nie tak. Wszyscy byli zadowoleni z reunion, jakie udało się zorganizować, bo przecież przed i po “Tokio Drift” przyszłość franczyzy nie była pewna, ale to nie wystarczyło, by dziś “Szybko i wściekle” wspominać lepiej. Z perspektywy czasu można wybaczyć liczne i znaczne potknięcia, lecz na tle atutów pozostałych filmów czwórka wypada naprawdę blado.
10. “Szybcy i wściekli 8” (The Fate of the Furious)
Odkrycie tajemnicy o bracie lub fatalne efekty CGI nie są jednak w stanie przebić fabuły filmu, który bazuje na lipnej zdradzie głowy rodziny. Postać Charlize Theron powinna być o wiele ciekawsza, a przebieg historii zupełnie nie angażuje widza w to, co dzieje się na ekranie. Nie brakuje tu widowiskowych scen i gwiazdorskiej obsady, ale w trakcie seansu po prostu czuć, jakbyśmy mieli do czynienia z pobocznymi wątkami na przestrzeni całego filmu i dopiero w kolejnej części saga ruszy naprzód. Nic nas tu nie zaskakuje: zwroty akcji, absurdalność manewrów i stuntów, nieśmiertelność bohaterów czy zakończenie. Po wyjściu z kina każdy miał banana na twarzy i zapominał o wszystkim, natomiast powtórne seanse nie dają już takiej frajdy, jak wiele innych części cyklu.
Filmy, seriale, VoD i serwisy streamingowe – przeczytaj więcej:
- Premiera filmu “Avatar: Istota wody” w najlepszej możliwej jakości potwierdzona! Niedługo koniec czekania
- Netflix: mamy nowy hit w Polsce! Ten serial podbił serca widzów w naszym kraju
- To już przedostatni odcinek – dzieje się! “Sukcesja” – recenzja 9. odcinka 4. sezonu
- Genialny serial powraca – jest data premiery 2. sezonu w Polsce! Siedem nominacji do Emmy
- Wielki kinowy hit przekroczył miliard dolarów przychodu! Za moment premiera online
(7612)