Powrót

Recenzujemy 2. część 5. sezonu hitowego “Yellowstone”! Słodko-gorzki powrót na ranczo

Powrót ulubionych bohaterów w tak popularnym serialu to zawsze dobre wieści, ale czasami te powroty bywają słodko-gorzkie. Tak jest właśnie tym razem, ponieważ wyczekiwany nowy odcinek “Yellowstone” wyjaśnia, co dzieje się z postacią graną przez Kevina Costnera, który opuścił serial.

Seriale na SkyShowtime – nasza recenzja sezonu 5B “Yellowstone”

Powrót w 9. odcinku 5. sezonu na ranczo Duttonów otwiera nowy rozdział w fabule serialu. John Dutton nie pojawia się na ekranie, ale to wydarzenia związane z tą postacią nadają całości rytmu. Pierwsza część odcinka to przyszłość, w której odchodzi postać Costnera, ale nie jest to wcale jednoznaczne – każdy powoli się domyśla, co i kto doprowadził do odejścia Duttona. Wokół nadal dzieje się sporo, ponieważ Rip Wheeler wyjeżdża do Teksasu, a Beth odbywa karę: prace społeczne to jednak nie do końca jej konik, więc dość szybko udaje się jej uporać z tą sprawą. Do przodu pchnięte zostają też wątki Moniki i Kayce’ego Duttonów, lecz nie jest to gigantyczny krok naprzód.

Serial Taylora Sheridana, dokładnie w swoim stylu, dość powolnie opowiada każde wydarzenia, dając wybrzmieć poszczególnym dialogom i… monologom. Wszystko “opakowane” jest w typowy dla tej produkcji klimat, co oczywiście nikogo nie dziwi, ale gdy cofamy się w czasie sprzed kluczowego z punktu widzenia całej serii zdarzenia, to brak Kevina Costnera w choćby jednej scenie jest odczuwalny. Jego imię i nazwisko pozostały w czołówce serialu, oficjalnie mówi się, że nie nakręcono z jego udziałem żadnych nowych scen i nie zobaczymy już go w żadnym odcinku, ale w kuluarach cały czas wspomina się o minimalnej szansie powrotu Johna, nawet jeśli byłaby to retrospekcja, typowe pożegnanie z postacią.

“Yellowstone”, w podobnym stopniu co np. “Lioness”, umiejętnie balansuje na krawędzi, ponieważ dawka patosu serwowana przez serial jest ekstremalnie duża, ale w jakiś magiczny sposób twórcy nie przekraczają pewnej bariery. Niektóre z wypowiedzi mogłyby zostać wyśmiane przez widownię, gdyby zabrzmiały w innych okolicznościach, ale tę historię cały czas traktuje się bardzo poważnie i niemożliwe jest oderwać ją kompletnie od ziemi. A przecież całość nie stąpa twardo po podłożu, lecz czasami dość mocno… odlatuje. Wystarczy przypomnieć sobie niektóre wydarzenia ze wspominanego wcześniej “Lioness”, by zorientować się, że to wręcz znak charakterystyczny dla produkcji Sheridana, które potrafią podnosić stawkę niebywale wysoko. Robiąc to jednak, serial nie popada w satyrę czy groteskę, bo czujemy jak ważne są to relacje i zdarzenia, przemawiają do nas i faktycznie w trakcie seansu przeżywamy z nimi każde wzloty i upadki. Efekt końcowy jest więc nadal bardzo emocjonalny i dociera do widzów, więc pod tym względem w serialu nie zmieniło się za wiele.

Z drugiej strony brak Kevina Costnera jest bardzo, bardzo wyczuwalny, przez co seans “Yellowstone” odbywa się w nieco innym klimacie. Wielka szkoda, że jego bohater odchodzi z serialu w niemalże analogicznym stylu, co Frank Underwood opuścił “House of Cards”. Pamiętamy, co stało się wtedy z hitem Netfliksa i choć po pierwszym odcinku drugiej połowy 5. sezonu “Yellowstone” nie zapowiada się, by serial Paramountu/SkyShowtime miał zanotować taki drastyczny spadek jakości, to jednak absencja kluczowej, fundamentalnej postaci w tej produkcji nie przejdzie niezauważona. Ale chyba tego każdy się spodziewał.


Zobacz więcej:

(1337)