Powrót

Stawka większa niż życie! Recenzja 7. odcinka 4. sezonu “Sukcesji”

Nawet najbardziej czujni i wprawieni widzowie prawdopodobnie nie zdołaliby przewidzieć zawartości i przebiegu nowych odcinków “Sukcesji”. Serial ani na chwilę nie schodzi poniżej pewnego poziomu, a jednocześnie dostarcza nowych wrażeń i zaskakuje zwrotami akcji. Gdy wydawało się, że wszystko jest już pewne, większość ustaleń może stanąć całkowicie na głowie. Recenzujemy 7. odcinek finałowego 4. sezonu “Sukcesji”.

Seriale w HBO Max: “Sukcesja“, sezon 4, odcinek 7 – recenzja

Wprowadzanie w błąd i brutalna weryfikacja rzeczywistości przez scenarzystów “Sukcesji” to chyba prawdziwy zawód tego zespołu. Autorzy 7. odcinka bardzo szybko zarysowują nam to, czego świadkami będzie i zabierają nas do tego świata na dłuższą chwilę w jednym, konkretnym miejscu. Mówimy o imprezie w przeddzień wyborów – to spotkanie łączy w sobie wiele celów, ale dla naszych głównych bohaterów meta wyznaczona jest tam, gdzie Matsson przegrywa i imperium pozostaje w rękach rodziny Roy’ów. Zadanie jest to o tyle trudne, że gigantyczna kwota zaoferowana przez Skandynawa jest nie do przebicia. Wtedy zaczyna się szukanie haków i wybojów, które storpedują przejęcie. W międzyczasie na pierwszy plan wybija się jednak inny wątek, który ewidentnie od początku sezonu potrzebował miejsca, by dobrze wybrzmieć.

Mowa oczywiście o relacji Toma z Shiv. Ich rozłąka była czymś naturalnym, ale zbliżyli się do siebie w niezwykle trudnym okresie po śmierci Logana. Wygląda nawet na to, że czeka ich świetlana przyszłość, gdyż we dwójkę będą w stanie więcej ugrać i są gotowi zapomnieć o krzywdach, które sobie wyrządzili. Problem w tym, że oni nigdy nie zdążyli wszystkiego dogłębnie przegadać i ten związek był ponownie budowany na beczce prochu. Wystarczy nawet niewielka iskra, by wszystko wyleciało w powietrze, a najnowszy odcinek dostarcza nam prawdziwych pochodni, więc można było się spodziewać nie lada widowiska. Wspólna scena Matthew Macfadyena z Sarą Snook to prawdziwy aktorski popis, a także ponowna szansa na odrobinę szczerości w serialu pełnym kłamstw, sekretów i zdrad. Szeptanie za plecami to codzienność, dlatego tak oczyszczająca wręcz rozmowa Toma z Siobhan jest czymś, czego zbyt często w “Sukcesji” nie oglądamy. Jeśli ktoś Wam powie, że nie dało się tego lepiej zrobić, to zapewne będzie mieć rację.

Siódmy odcinek 4. sezonu “Sukcesji” to też kontynuacja historii Kendalla. To od niego zaczął się cały serial – przypomnijmy, że zaraz po tym, gdy widzimy Logana w kłopotliwej sytuacji, druga scena przedstawia postać Jeremy’ego Stronga w drodze na spotkanie, gdzie ma dojść do triumfalnego przejęcia innej firmy – dlatego naturalnym wydaje się śledzenie jego losów jako prowodyra do kierowania firmą. Ponownie czuje wiatr w żaglach i dąży do przejęcia sterów na dobre. Nie zamierza dzielić się władzą, a po sytuacji z premierą Living+, gdy podczas prezentacji sam został na scenie, wie, że jest zdany tylko na siebie. Taki ciąg zdarzeń znakomicie dopełnia całości, gdy mówimy odcinkach w perspektywie ostatniego sezonu. Oczekujemy wręcz nie tylko domknięcia większości wątków, ale wręcz liczymy na to, że fabuła była napisana z rozmysłem od samego początku i ten łuk narracyjny będzie na nas robić wrażenie.

Oczywiście pod względem technicznym największe wrażenie robił odcinek trzeci, gdzie mówiono o nieprzerwanych ujęciach przez kilkadziesiąt minut, ale “Sukcesja” cały czas utrzymana jest w fenomenalnej atmosferze wykreowanej przez nietypowe kadry, zbliżenia i cięcia. Pod tym względem serialowi nie mamy prawa niczego zarzucić i wymagający nawet najwyższej jakości obrazu i dźwięku widzowie nie będą mieć raczej za złe twórcom i stacji, że serial kręcony jest na taśmie i trafia na HBO Max w 1080p z dźwiękiem 5.1. Wielka szkoda tylko, że poza 1. sezonem nie uświadczyliśmy żadnej innej serii na nośniku Blu-ray. Oby po finale 4. sezonu uległo to zmianie.


Filmy, seriale, VoD i serwisy streamingowe – przeczytaj więcej:

(1286)