Ciągłe zarzucanie Netfliksowi, że nie potrafi nakręcić w Polsce dobrego serialu nie jest do końca sprawiedliwe. “Rojst 97” i “Wielka woda” pokazały, że z odpowiednim zapleczem jesteśmy w stanie wyprodukować świetną serię, której nie powstydzimy się nawet za granicą. Wciąż jednak nie wychodziliśmy znacząco poza strefę komfortu, ale w przypadku “Pewnego razu na krajowej jedynce” udowodniono, że musimy od czasu do czasu zaryzykować, by odtrąbić sukces.
Polskie seriale na Netflix – zaskakująco dobre “Pewnego razu na krajowe jedynce”!
“Pewnego razu na krajowej jedynce” nie było hucznie zapowiadane, a w okresie premiery wręcz nie doczekało się żadnego wsparcia promocyjnego. Z czego to wynika? Odpowiedzi mógłby udzielić nam tylko Netflix, ale skoro niedługo po pojawieniu się na platformie nowy serial zaczął zdobywać widownię, to może takie były założenia giganta? Ażeby oddolnie zadziałał efekt kuli śnieżnej i dzięki poleceniom serial docierał do coraz większej liczby osób? Możemy tylko gdybać, ale mimo wszystko wielka szkoda, że po stworzeniu czegoś tak dobrego, Netflix nie wsparł tego projektu swoimi zasięgami, bo “Pewnego razu na krajowej jedynce” zdecydowanie na to zasługuje.
Opis serialu odrobinę przeinacza fakty, ponieważ do auta pędzącego krajową jedynką wcale nie wsiada czwórka nieznajomych. Dwie osoby, które siedzą z przodu łączy bliska relacja: to ojciec z córką. Na tylnych siedzeniach są obce im osoby, które korzystają z możliwości taniego transportu do Cieszyna. Niedługo po tym, jak wyruszą, okazuje się, że sytuacja jest co najmniej skomplikowana. Pomiędzy ojcem Leonem (Juliusz Chrząstowski) i córką Dianką (Maja Wolska) narasta konflikt, Wojtek (Michał Sikorski) wbrew woli matki wybiera się do oszukiwanej przez niego dziewczyny poznanej przez Internet, a Klara (Anna Ilczuk) ma za sobą bolesne rozstanie i próbuje dostać się do rodziny. Takie okoliczności powodują, że problemy eskalują, emocje buzują i puszczają hamulce. By ostudzić atmosferę, Leon zjeżdża na stację, ale to właśnie tam spotkają prawdziwe problemy. Dochodzi do zamiany aut i w dalszą drogę ruszają z dwoma milionami złotych w bagażniku. To nie może zwiastować niczego dobrego…
“Pewnego razu na krajowej jedynce” już od samego początku zachwyca obrazkiem. Znakomicie nakręcone sceny, ciekawe kadry i oryginalny montaż sprawiają, że każda minuta przed ekranem trwa zaledwie chwilę. W tle rozbrzmiewa rytmiczna, pasująca do tego co dzieje się na ekranie muzyka, a my cały czas mamy wrażenie, że coś jest nie tak. Wiemy, że za moment może wydarzyć się coś, czego nie przewidywaliśmy i właśnie tu natrafiamy na jeden z największych atutów serialu. Pomimo dość prostej fabuły bazującej na prostym pomyśle, twórcy nie idą w banał i za każdym razem, gdy jest to możliwe, serwują nam solidny twist. Bardzo mocną stroną serialu są też dialogi: są naturalne, prawdziwe i ani przez chwilę nie sprawiają wrażenia wymuszonych. Rozmowy odbywają tak, jakbyśmy byli ich świadkami w prawdziwym życiu i wypowiedzi idealnie pasują do właśnie poznanych postaci. Duża zasługa w tym scenarzystki (Dorota Trzaska), ale także i obsady, która wyśmienicie wyczuła to, co znalazło się na kartkach scenariusza. Czasami widać cięcia i nie do końca spasowane ujęcia, ale to naprawdę błahostka na tle tak dobrze zagranego i nakręconego serialu.
Udało się bowiem zachować odpowiedni klimat na przestrzeni wszystkich odcinków. Odrobina absurdu, trochę niepokoju, szczypta humoru i mnóstwo… polskości. Czuć, że ktoś ma doskonałe wyczucie tego co robi, a pomysł na serial został dobrze wytłumaczony i wspólnymi siłami przeniesiony na ekran przez autorów historii, reżyserów (Jakub Piątek i Grzegorz Jaroszuk), obsadę i pozostałych członków ekipy. Scenografia odgrywa tu ogromną rolę i każdy jej element świetnie dopasowano do każdej ze scen. Zabawa światłem i cieniem robi ogromną robotę i na dobrych ekranach seans jest niezwykle przyjemny dla oka. Głębokie czernie i pulsujące neony/jasne światła zostały odpowiednio skomponowane, bo nawet gdy spojrzymy na ubiór postaci, to okazuje się, że całość została skrupulatnie zaplanowana. Co więcej, “Pewnego razu na krajowej jedynce” nabiera tempa w kolejnych odcinkach, ale nie przesadza z ilością akcji – nadaje ona poszczególnym odcinkom dynamiki, więc te około 25 minut mija bardzo szybko, ale nie mamy wrażenia, że przełączyliśmy kanał na zupełnie inną produkcję. Właściwy balans sprawia, że serial równocześnie dobrze bawi, ale też generuje wiele innych emocji, bo każdy z bohaterów wnosi do historii jakieś elementy siebie i swoich codziennych rozterek, z którymi duża część widowni może się utożsamiać.
To zamknięta i bardzo dobrze rozpisana historia, która nie zabierze Wam dużo czasu, ale dostarczy sporo emocji. To też szansa na wykorzystanie domowego kina, bo strona techniczna i producenci zadbali, żeby przy takiego rodzaju tytule nie zabrakło wsparcia dla Dolby Vision i Dolby Atmos, które pozwalają jeszcze lepiej opowiedzieć tę fabułę.
Filmy, seriale, VoD i serwisy streamingowe – przeczytaj więcej:
- Na Disney+ pojawiły się reklamy! Nowy, tańszy abonament już dostępny. Jaka cena?
- Ten serial na Netflix osiągnął… miliard godzin oglądania! Wow – absolutny rekord
- 7 super premier na Netflix, które świetnie sprawdzą się w weekend! Lista nowości
- Ponad 20 nowych filmów i seriali na Disney+! Teraz warto sprawdzić ofertę
- Nagradzany polski film z premierą online 3 miesiące po wejściu do kin! Gdzie obejrzeć?
(1156)