Twórcy serialu “Ozark” wiedzą jak sprawdzić naszą cierpliwość, ale po seansie 1. części 4. sezonu jestem gotów powiedzieć, że nie mam im tego za złe. Moje obawy o spadek poziomu produkcji były bezpodstawne, choć nie zabrakło bardziej odważnych decyzji scenarzystów. “Ozark” pozostaje jednak wierny swoim korzeniom.
OZARK – recenzja 1. części 4. sezonu
Marty Byrde nie ma łatwego życia. Wspólnik wpakował go w poważne tarapaty, z których wygrzebanie się z każdym krokiem się komplikuje. Zaangażowanie całej rodziny w te działania nie były planowane, ale nowe okoliczności zmusiły go do podjęcia wielu trudnych decyzji. Praca z kartelem narkotykowym z Meksyku wymusza obojętność i pragmatyczność na najwyższym poziomie, a z tym Marty nie ma większych problemów. Co innego członkowie jego rodziny, którzy przechodzą przez trudny okres i zmieniają stronę barykady. Najgorszy jest wewnętrzny bunt, o czym wielokrotnie się przekonywał. A sytuacja wcale nie staje się łatwiejsza, gdy Byrdowie będą musieli zadowolić obydwie strony – FBI i kartel – jednocześnie pracując nad swoją przyszłością.
Największym i jedynym poważnym zarzutem wobec “Ozark”, jaki mogę mieć, jest brak faktycznego rozwoju postaci. Pomimo obecności dużej części z nich od samego początku serii, trudno wskazać ewolucję lub przemianę któregokolwiek z bohaterów. Dochodzi do zmiany nastawienia do rodzinnych operacji wewnątrz Byrde’ów, ale to by było na tyle. Częste porównania do “Breaking Bad” wynikały oczywiście ze wspólnego mianownika w postaci narkotyków, ale na tym podobieństwa się kończą, a najbardziej zauważalną różnicą jest to, co dzieje się z postaciami. Większość z nich odgrywa swoje role w ramach pewnego schematu i choć ogląda się to świetnie, to czasami można było liczyć na nieco więcej.
OZARK nadal przyciąga do ekranu!
Mimo wszystko “Ozark” nadal przyciąga do ekranu, bo zwroty akcji i piętrzące się problemy, z których umiejętnie muszą wybrnąć Marty i Wendy, po prostu intrygują. Jeżeli dobrze bawiliście się podczas seansu do tej pory, to 4. sezon nie będzie wyjątkiem i tym razem wymiar nowych odcinków jest zgoła inny, niż w 3. sezonie, gdy pojawił sie brat Wendy. Był on największą zmienną i źródłem gigantycznego zamieszania, co pozwoliło zatrząść światem “Ozark”, za to tym razem postawiono na coś innego. Bunt Jonah był do przewidzenia, ale nie jest to zagrożenie czy wątek tak angażujący, jak ciągłe starania w zapanowaniu nad Benem.
Pod względem realizacyjnym nie zmieniło się za wiele. Serial kręcony jest w 4K i w kinowym formacie, więc postawiono na filmowość. Nadal utrzymano serial w dość ciemnej, pozbawionej ciepłych barw kolorystyce. Nadaje to świetnego klimatu i odróżnia produkcję od innych tytułów, które oglądamy. Serial nie pozwala raczej na wykorzystanie fajerwerków pod względem efektów specjalnych, ale gdy po nie sięgają, to robią to wystarczająco dobrze, by wszystko było na ekranie wiarygodne. Jedyne, do czego mógłbym się przyczepić, to zawartość ekranów urządzeń, jak smartfony czy komputery, ale to bolączka większości filmów i seriali, także tych o większych budżetach, więc wiem, że trochę na siłę wskazuję to jako wadę.
Pierwsza część 4. sezonu “Ozark” to wstęp do głównej rozgrywki, ale nawet samodzielnie broni się bardzo dobrze, bo choć nie jest to finał całej opowieści, to po seansie mam wrażenie, że obejrzałem pewien zamknięty rozdział tej fabuły. Następujące po sobie wydarzenia są jeszcze bardziej powiązane niż kiedykolwiek wcześniej, twórcy potrzebowali tym razem więcej czasu na ukazanie niektórych kwestii, dlatego pojawiają się tu bardzo krótkie sceny wprowadzające nowy wątek, rozwijające go lub kończące. Odrobinę mi to doskwiera, bo nie pamiętam, by tak wyglądało to na początku serialu, który toczył się własnym tempem i większość ujęć trwała znacznie dłużej.
Dla fanów “Ozark” to jednak kolejna uczta, którą odpowiednio doprawiono i zaserwowano w momencie, gdy byliśmy już u kresu wytrzymałości naszej cierpliwości. Otrzymujemy dalszą część opowieści, która zmierza ku końcowi i im bliżej finału, tym więcej, co zrozumiałe, trudności sprawia to wszystko głównym bohaterom, ale wyzwolenie znajduje się w ich zasięgu. Dostrzegam spory potencjał w ostatnich 7 epizodach, które dostaniemy za jakiś czas, ponieważ po takim wprowadzeniu istnieje duża szansa, że serial nieco zwolni, wróci do wcześniejszego tempa, byśmy mogli rozkoszować się jednym z ostatnich seriali Netfliksa w “starym stylu”. Te zainicjowane w okresie 2015-2017 produkcje dobiegają końca i na horyzoncie nie widzę ich godnych następców.
Przeczytaj więcej na temat streamingu i serwisów VoD:
- Polski film numerem 1 na Netflix! Nowy hit podbija TOP 10 giganta streamingowego – co to za produkcja?
- Na Netflix dodano 7 super niespodzianek! Wyczekiwany hit filmowy i nowy sezon jednego z najlepszych seriali w historii!
- Disney+ oficjalnie potwierdza premierę w Polsce! Termin startu jest już pewny
(993)