Powrót

Recenzja serialu “Archiwum niewyjaśnionych spraw”. Jednych zachwyci, innych rozczaruje!

Najbardziej nośne tematy, jak duchy, UFO i niewyjaśnione zaginięcia, to filary serii dokumentalnej, która zdobywa popularność. “Archiwum niewyjaśnionych spraw” jednych zachwyci, innych rozczaruje.

Seriale na Netflix – recenzja nowości “Archiwum niewyjaśnionych spraw”

Netflix to jedno z najlepszych, jeśli nie najlepsze miejsce dla fanów programów dokumentalnych. W swoim dorobku platforma ma produkcje o wielkim rozmachu, ale także te bardziej kameralne. Poruszane są tematy historyczne, true-crime, a także typowe niewyjaśnione sprawy, które przez lata pozostawały tajemnicami. “Archiwum niewyjaśnionych spraw” bierze kilka z nich na warsztat, zabierając nas w te miejsca i przedstawiając m. in. głównych bohaterów tamtych wydarzeń, a także świadków, bliskich i znajomych osób zaangażowanych w te historie.

Wśród 8 odcinków twórcy dokumentu przedstawiają nam sprawę pięciu zaginionych z hrabstwa Yuba, tematykę UFO, tajemnicze opady w stanie Waszyngton czy sprawę potwora(?) na dnie jeziora. Nie chcielibyśmy wchodzić głębiej w szczegóły, by nie zdradzać zawartości poszczególnych odcinków, ponieważ to właśnie odkrywanie każdej ze spraw, wysłuchiwanie świadków i relacji oraz wyciąganie własnych wniosków, daje najwięcej frajdy. Sama konstrukcja odcinków nie odbiega od standardów gatunku, ale warto zwrócić uwagę na fakt, że twórcy w każdym z epizodów starają się zrównoważyć liczbę sceptyków i wierzących w paranormalne zjawiska. Dzięki temu każda historia wybrzmiewa trochę wiarygodniej, aniżeli w sytuacji, gdyby tych wątpiących w prawdziwość opisywanych zdarzeń była zerowa.

Prawie każdy z odcinków oferuje też nagrania archiwalne oraz zdjęcia, jak również świeże klipy nakręcone w każdej z lokalizacji. Dzięki temu można zobaczyć, jak dane miejsca wyglądają dzisiaj, jak zmieniły się względem wcześniejszych wydarzeń i czy to miało jakieś znaczenie. Oczywiście nie każda ze spraw wygenerowała te same ilości materiału, dlatego część odcinków nie potrafi nam zaoferować uchwyconych w kadrze lub na filmie wydarzeń, o których mowa – tutaj twórcy posiłkują się inscenizacjami, które w większości potrafią właściwie wypełnić braki, ale w takiej sytuacji trzeba sobie też zadać odpowiednie pytanie: np. w kontekście opadów w stanie Waszyngton, nikt nie zrobił im zdjęcia ani nie nakręcił wideo? Środkowa część lat 90. to okres, gdy aparaty fotograficzne oraz kamery wideo były popularne, jeśli nie powszechne.

Całość nosi delikatne znamiona produkcji, która próbuje klimatem nadrobić braki w historii. Niektóre z nich powinny mieć znacznie więcej czasu na opowiedzenie wszystkiego od początku do końca, aż prosiły się o godzinę lub półtorej, zaś inne mogłyby zamknąć się w 15 czy 20 minutach, ponieważ zdarza się, że duża część informacji jest powtarzana na wiele różnych sposobów. Chęć dążenia do w miarę równego czasu trwania wychodzi więc twórcom bokiem, bo sprawy nie są równe i nie można ich zmieścić albo rozciągnąć do materiału o tej samej długości. To chyba największy zarzut wobec całej produkcji.

Innym może być ten, że całość nie będzie w ogóle ciekawa dla osób, które choćby w minimalnym stopniu nie dopuszczają istnienia rzeczy/osób/zdarzeń, o których mowa w materiale. Wyjątkiem może być sprawa piątki z Yuba, ale pozostałe “dochodzenia” dotyczą spraw, gdzie trudno byłoby mówić o namacalnych dowodach i niepodważalnych wyjaśnieniach, gdyby tylko takie były dostępne. To sprawia, że całość jest świetnym materiałem dla osób dopuszczających myśli o pewnych teoriach spiskowych i sekretach rządowych, choć nie tylko, ale duża część osób może się odbić od produkcji bardzo, bardzo szybko, nawet jeśli twórcy będą robić wszystko, by pokazać dwie strony medalu przy każdej ze spraw.


Filmy, seriale i serwisy VoD – przeczytaj więcej:

(28)