Netflix zasłynął z poziomu i jakości dostępnych na platformie dokumentów. Czy “Morderstwo po amerykańsku: Laci Peterson” jest równie dobry, co najlepsze produkcje z tego gatunku? Czy warto go zobaczyć?
- PRZECZYTAJ TAKŻE: Koreański serial zadebiutuje na Prime Video! O czym będzie?
“Morderstwo po amerykańsku: Laci Peterson” – nasza recenzja nowości na Netflix
Zaginięcie Laci Peterson odbiło się mocnym echem po całych Stanach Zjednoczonych. Ciężarna kobieta miała wyjść na spacer z psem i nie wrócić do domu. Wałęsający się pies po okolicy został znaleziony przez sąsiada, który odprowadził czworonoga na miejsce, zamknął furtkę i wrócił do domu. Dopiero kilka później mąż Laci, Scott, zaczął wydzwaniać po rodzinie, mówiąc że jego żona zaginęła. Dość szybko jednak zaczęły pojawiać się tak zwane czerwone flagi, czyli informacje, spostrzeżenia, relacje i fakty, które budziły wątpliwości co do wersji zdarzeń przedstawianych przez Scotta.
Po krótkim wprowadzeniu, całą sytuację śledzimy w kolejności chronologicznej. Zdarzają się pewne stawki, które delikatnie podsycają atmosferę i zachęcają do dalszego oglądania, ale nie jest to specjalnie potrzebne. Sama konstrukcja dokumentu, bazująca na historii, jest wystarczająco intrygująca i wciągająca, byśmy zostali przed ekranami. Jak w każdej innej tego rodzaju produkcji, tu także na bieżąco słuchamy relacji naocznych świadków, tego co się działo i osób, które brały w tym wszystkim udział. Są śledczy, przedstawiciele rodziny, bliscy, znajomi oraz dziennikarze – to oni prowadzą narrację, dzięki czemu uniknięto potrzeby dogrywania osobnego głosu. Montaż jest naprawdę udany, choć lokalizacje, w których rozmawiano z wymienionymi osobami, są odrobinę monotonne. Jeśli nie zdecydowano się, na przykład, na nakręcenie czegoś w terenie, w ruchu, w lokalizacjach, o których mowa w relacjach, to może zmiana otoczenia byłaby wystarczająca.
To jednak dość malutki problem w produkcji, której dynamika i konstrukcja są na właściwym poziomie. Bardzo umiejętnie twórcy budują napięcie poprzez grafiki i obrazki, które pozwalają lepiej rozeznać się w okolicy, a także archiwalne nagrania, których nie brakuje ze względu na przeogromne zainteresowanie mediów tą sprawą. Nie sądzimy, by którekolwiek klipy się powtarzały, a jeśli tak się stało to i tak trudno to wychwycić w tak obszernym materiale. Dokument liczy trzy odcinki po nieco ponad 40 minut, co jest wystarczającą długością, by utrzymać przez cały czas uwagę widza i utrzymać go w niepewności, co do (sposobu) rozwiązania sprawy.
Największym błędem, jeśli nie słyszeliście jeszcze o zaginięciu Laci Peterson, jest poznanie przebiegu wydarzeń podczas lektury materiałów w internecie. Wiedza o rozstrzygnięciu śledztwa z pewnością obniża poziom satysfakcji z seansu, ponieważ “Morderstwo po amerykańsku: Laci Peterson” ogląda się trochę jak dobry fabularny serial kryminalny – bez znajomości sprawy od środka, dokument dostarcza naprawdę sporo informacji, które pozwalają narysować w głowach obszerny obraz tego, co działo się w 2002 roku. Jeśli czytaliście już choćby jeden obszerny tekst poświęcony sprawie, to dokument z pewnością zawiera kawałki informacji, których nie znacie, ale na pewno nie będzie już dla Was tak intrygujący.
Przeczytaj więcej:
- Największa filmowa klapa tego roku z szybką premierą na VoD! Zaskoczenia brak – gdzie trafi?
- Krytykowany serial Star Wars skasowany po pierwszym sezonie! Fani… świętują
- Wielki polski hit debiutuje za granicą na Max! To pierwsza taka światowa premiera
- Genialny serial przedłużony! Netflix każe nam jednak długo poczekać…
- Recenzja filmu “Związek” na Netflix. Dobre sensacyjne kino?
(326)