Z trudnością wymienia się seriale, które po niezwykle nieudanym sezonie potrafią wrócić w blasku i chwale z nowymi odcinkami. Tak się jednak stało i twórcy oraz obsada pokazali, że są w stanie dostarczyć świetną historię w dobrze zrealizowanej produkcji. A my spisywaliśmy już serial “The Morning Show” na straty!
- PRZECZYTAJ TAŻKE: To ma być najlepszy film na Netflix. Premiera hitu tuż przed świętami!
Serial “The Morning Show” na Apple TV+ – recenzja 3. sezonu
Platforma Apple TV+ ma to do siebie, że dociera to relatywnie wąskiego grona widzów. W jej katalogu znajdziemy natomiast całe mnóstwo filmów i seriali, które przebijają ofertę konkurencji, ale nie o wszystkich szeroka widownia zdążyła usłyszeć. Do tego grona nie należy jednak “The Morning Show”, który był jedną z pierwszych produkcji, którą promowało Apple, a która pokazała siłę samego serwisu.
Takie nazwiska, jak Anniston, Whiterspoon i Carell w obsadzie nie zdarzają się często. Apple zdołało namówić całą trójkę oraz wiele innych wspaniałych aktorów na udział w projekcie, który poruszał niezwykle ważne tematy, w tym mobbing, dyskryminacja czy pracoholizm. Zrobiono to jednak w sposób wyważony, lecz nie wyrachowany, a całości uzupełnił świetny poziom techniczny i znakomita ścieżka dźwiękowa. Apple TV cechuje się wspaniałą jakością obrazu i dźwięku, dlatego nawet “przegadane” produkcje przeżywa się trochę inaczej.
Z pojawieniem się 2. sezonu sytuacja znacząco się pogorszyła, ponieważ “przymuszeni” sukcesem debiutanckiej serii twórcy nie zdołali przygotować angażującego i ciekawego scenariusza dla kontynuacji. Przeniesienie akcji w okres pandemii też nie pomogło “The Morning Show”, ponieważ wszyscy (widzowie) mieli tej sprawy już dosyć, a teraz musieli wałkować to wszystko jeszcze raz. Zapowiedzi 3. sezonu, pojawienie się nowych postaci i wprowadzenie całkowicie innych wątków fabularnych wyszło serialowi na zdrowie.
Atak hakerski, lot w kosmos, wydarzenia z 6 stycznia na Kapitolu to tylko część tego, o czym opowiadano, a przecież UBA ponownie znajduje się w tarapatach, natomiast (prawie) nikt nie chce stanąć po stronie Cory’ego. Bradley stara się trzymać własnego kodeksu, ale znajdzie się w niemożliwej sytuacji, natomiast z całego towarzystwa najmniej korzystnie wypada chyba Alex, którą wciągnięto w pierwszoplanowy romans, ale nie pozwolono jej na zbyt wiele rozwoju.
To nadal średnio zdecydowana i roztrzęsiona kobieta, która dopiero na linii mety zdaje się odzyskiwać zmysły i podejmować właściwe decyzje. Przez większość sezonu zdaje się nie mieć własnego rozumu i nie kierować rozsądkiem, co dla tak postawionej gwiazdy wydaje się mało wiarygodne. Paul Marks, grany przez Jona Hamma do pewnego momentu wydaje się być najciekawszą postacią ze wszystkich, ale można go śmiało ustawić w kolejce na drugim miejscu, jeśli chodzi o największe rozczarowania tego sezonu. Typowy “złol”, który nie cofnie się przed niczym, a z rękawa sypie niespodziankami i asami jak na zawołanie, to dość typowy i opatrzony obraz gbura miliardera.
Poza tymi dwoma problemami, 3. sezon “The Morning Show” pokazuje, że nawiązując do poprzednich odcinków, ale nie będąc ich zakładnikiem można opowiedzieć dobrą historię, która wzruszy, zirytuje, rozśmieszy. Naprawdę zgrabnie rozpisano fabułę na cały sezon, dzięki czemu żaden z odcinków nie wydaje się być wypełniaczem. Dużym plusem jest też muzyka Cartera Burwella, która zawiera dużo znanych dźwięków, ale wprowadza też wiele nowych melodii, a także aranżacji. Wykorzystane utwory dobrze pasują do większości scen, ale tym razem wybrane kawałki nie robią takiego wrażenia, jak w pierwszym sezonie.
Pod względem technicznym musimy jednak przyznać duży minus “The Morning Show”, bo choć serial jest nakręcony bardzo dobrze i (jak widać) za niemałe pieniądze, to jednak sceny na tarasach lub przy wielkich oknach wychodzących na ulice miasta nie wypadają zbyt korzystnie. Wprost mówiąc, wyglądają fatalnie – pomimo prawdopodobnego użycia technologii z ekranami LED zamiast typowego greenscreena, oświetlenie w tych scenach jest nad wyraz sztuczne, a drugi plan prezentuje się jak gigantyczne oszustwo. Dla niektórych nie będzie to nic wielkiego, ale jesteśmy zaskoczeni, że tak mało się o tym mówi, ponieważ (szczególnie) podczas seansu na większym ekranie z 4K i Dolby Vision jest to nader widoczne i kłuje w oczy. Przy okazji – to aż niewyobrażalne, jak wiele w tym serialu (i pewnie wielu innych) jest elementów CGI, o które byśmy twórców nie podejrzewali.
Gdyby nie ten aspekt produkcji, to “The Morning Show” otarłby się o jedną z lepiej wyglądających produkcji tej jesieni, bo nakręcenie serialu o zapleczu telewizji wcale nie jest takie łatwe, by pokazać to wiarygodnie. Tym razem oprócz strony wizualnej i dźwiękowej udała się także historia, dlatego z większym optymizmem patrzymy na nadchodzące nowe odcinki. I choć coraz więcej w tym serialu fragmentów opery mydlanej, to twórcom udaje się z tym uciec opowiadając całość naprawdę gładko, z przytupem i właściwym traktowaniem widza. Bywają momenty, że niektóre dialogi brzmią, jak slogany, ale hej, gdzie ich teraz nie ma?
Filmy, seriale i serwisy VoD – przeczytaj więcej:
- Kinowa nowość z 2023 roku już w Polsce na VoD! Głośny film trafił na SkyShowtime
- Netflix włączył subskrybentom istotną funkcję! W Polsce mogą z niej korzystać wszyscy
- Wielki hit Netfliksa dostanie trzecią część! Ten film dwukrotnie podbił platformę
- Oto nowy James Bond. W Prime Video świetna nowość dla fanów Agenta 007!
- Na HBO Max w Polsce wszedł znakomity film! Dostał aż cztery Oscary
(923)