Naprawdę długo przyszło nam czekać na premierę tego serialu, ale nareszcie dostaliśmy trzy odcinki “Erynie”. Produkcja debiutuje na TVP VoD, choć mogliście przeczytać w pewnym momencie, że serial zmierza na Netflix. Rzeczywiście takie plany były, ale drogi obydwu firm się rozeszły i “Erynie” to kluczowa premiera nowej odsłony TVP VoD.
Serial “Erynie” – recenzja nowego hitu TVP VoD
Wprowadzona 25 października oferta opiera się na kilku płatnych pakietach, które pozwalają wykupić dostęp do platformy na różne okresy. Najkrótszym jest jeden miesiąc, a najdłuższym rok. Ceny zaczynają się od 9,90 zł miesięcznie. By obejrzeć “Erynie”, musimy taki pakiet posiadać, ale platforma zaskakuje pozytywnie już moment później, ponieważ okazuje się, że najnowszy serial zobaczymy na TVP VoD w 4K. To pierwsza miła niespodzianka, a druga czai się tuż za rogiem. Aplikacja pozwala bowiem na wymuszenie najwyższej rozdzielczości, by móc oglądać cały odcinek bez spadków jakości. I tak rzeczywiście to wyglądało, bo aplikacja ani serwery nie sprawiały problemów. Nie przydarzyły się przestoje w odtwarzaniu potrzebne na buforowanie treści, ani inne kłopoty.
Materiał nie jest dostępny w HDR, co jest chyba największą bolączką tej wersji, ponieważ “Erynie” to serial, w którym duża część scen rozgrywa się po ciemku. Wtedy byłyby one jeszcze lepiej doświetlone i skontrastowane, jednocześnie zachowując odpowiednie cienie tam, gdzie brakuje światła. Pomimo tego braku, jakość 4K na TVP VoD można ocenić całkiem pozytywnie, ponieważ nie są zauważalne żadne bloczki kompresji w materiale i obraz pozostaje równie ostry w trakcie tych statycznych oraz bardziej dynamicznych scen. Oznacza to, że bitrate materiału jest dość wysoki, choć o porównaniu do wzorów na rynku VoD, jak Apple TV+, Amazon Prime Video czy Disney+ trudno tu mówić. Byłoby naprawdę super, gdyby w przyszłości materiałów w 4K pojawiało się jeszcze więcej i wielka szkoda, że przeprowadzone niedawno i wcześniej odrestaurowanie klasyków polskiego kina nie odbyło się z docelową rozdzielczością 4K. Gdyby tak jednak było, a my byśmy o tym nie wiedzieli, to na dużych telewizorach na pewno z dużą przyjemnością widzowie (ponownie) zobaczyliby kultowe tytuły jak “Janosik” czy “Alternatywy 4” i inne.
Fabularnie “Erynie” wypada intrygująco i dość specyficznie. Serial bazuje na opowiadaniach Marka Krajewskiego, których akcja rozgrywa się w 1939 roku we Lwowie, choć nie tylko. Głównym bohaterem jest Edward Popielski o pseudonimie Łysy, w którego wciela się Marcin Dorociński. Tutaj połączenie charakteryzacji, kostiumów i talentu aktora skutkuje powstaniem charyzmatycznej i ciekawej postaci, choć trudnej do rozszyfrowania w pierwszych minutach serialu. “Erynie” posiada bowiem narrację prowadzoną głosem aktora, dzięki czemu jeszcze lepiej wiemy, jakie emocje i przemyślenia towarzyszą Popielskiemu. To były komisarz policji, który przyjmuje zlecenia jako prywatny detektyw, choć niechętnie. Jego metodyczność, umiejętności i wiedza pozwalają rozwiązać większość spraw, mimo że części z nich w ogóle nie chce przyjmować.
Trzeba przyznać, że TVP ponownie skutecznie przygotowało plan serialu, bo scenografie wypadają naprawdę korzystnie. Wnętrza są wiarygodne i znakomicie sprawdzają się nie tylko jako tło dla wydarzeń, ale odgrywają nawet tu pewną rolę nadając “Erynie” odpowiedniego klimatu, ale tylko do czasu, bo później gdzieś to się wszystko rozmywa. Wiele polskich miast zagrało m. in. Lwów, więc ekipa podróżowała dosyć często, ale czy to się opłaciło? Serial jest momentami w stanie oszukać widza i przenosi go do lat 30. poprzedniego wieku, ale ta gęsta atmosfera i złowrogość Lwowa nie są dostatecznie przeniesione na ekran. Trudno uwierzyć, że to naprawdę duże i zróżnicowane miasto.
Druga linia aktorów wypada całkiem nieźle, choć niektóre postacie są odrobinę przerysowane i brakuje im… oryginalności lub charakteru. Są odrobinę napompowane, przez co można stracić pewną relację z tym światem. Całkiem podobnie wygląda sprawa fabuły, która nie mogła nie wykorzystać tak wielu kluczowych elementów opowiadań, przez co jesteśmy świadkami przemieszanych wydarzeń, ponieważ wrzucane są także retrospekcje oraz wizje. Te ostatnie pomagają Popielskiemu rozwiązywać sprawy, kierują go we właściwą stronę, ale w opowiadaniach wybrzmiewały nieco inaczej. Należy pochwalić twórców za odważną próbę wykorzystania dużej części materiału źródłowego, bo na pewno była to dość karkołomna praca, by serial był w stanie połączyć tak dużo detali i szczegółów.
Seriale coraz częściej wykorzystują też efekty komputerowe w miejscach, gdzie wcześniej nie były potrzebne i tak trudno nie zauważyć wypełnianych w ten sposób okien budynków, by sprawić żeby ożyły. Oprócz tego przeróżne postacie w wizjach Popielskiego musiały być wygenerowane na komputerze i ta sztuka jest chyba największą kulą u nogi projektu zaraz obok uciekającego jak powietrze z balona klimatu, który powinien narzucić seansowi “Erynie” pewien nastrój od samego początku do końca.
Wizualnie “Erynie” wypada naprawdę dobrze, co jest jeszcze większym miłym zaskoczeniem w kontekście dostępności serialu w 4K na TVP VoD. Obecnie dostępne są trzy odcinki, a kolejne będą pojawiały się we wtorki. Fani opowiadań Krajewskiego czekali wiele lat na adaptację serialową z Edwardem Popielskim w centrum wydarzeń, ale czy “Erynie” ich usatysfakcjonuje? Pierwsze trzy epizody nie działają jak magnes i spodobają się raczej węższej grupie widzów.
Filmu, seriale, VoD i serwisy streamingowe – przeczytaj więcej:
- Rewolucja w TVP VoD! Pakiety z ekskluzywnymi premierami, na start serial “Erynie”. Jakie ceny?
- Disney+: 2 wielkie premiery w tym tygodniu! Serwis podał listę nowości – sprawdź
- Netflix usunie ten genialny horror przed Halloween! Masz jeszcze chwilę na seans – warto?
- Co za oferta Disney+ na listopad! Oto najważniejsze filmy i seriale – co zobaczymy?
- 15 mega niespodzianek na Netflix! Tych filmów serwis nie zapowiadał! Co obejrzeć?
(2132)