Gdyby nie Ryan Reynolds, prawdopodobnie zignorowałbym film “Detektyw Pikachu”. Jednak nietypowa konwencja, styl wizualny oraz słabość do żółtego futrzaka dała górę. Starczyło na jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą adaptację gry wideo. Ale czy to wystarczająco?
Podobnie jak podejrzewam większość entuzjastów popkultury, do “Detektywa Pikachu” przyciągnęło mnie nazwisko Ryana Reynoldsa. W mojej głowie snuła się wizja “familijnego Deadpoola” gdzie charakterność Reynoldsa jest głównym wabikiem. Okazało się, że jest zgoła inaczej.
Czytałem wcześniej, że operator John Mathieson (“Gladiator”, “Logan”) chciał, by “Detektyw Pikachu” wyglądał jak “Blade Runner”. Jak mogę wam powiedzieć po seansie tego 105-minutowego filmu, że jest to skojarzenie dużo bliższe rzeczywistości, aniżeli utopijna deadpoolowska fantazja.
“Detektyw Pikachu” to trochę osobliwy do skategoryzowania twór. Jest to w teorii film familijny. Nie jest on jednak nazbyt wesoły. Nie chce też za wszelką cenę do nas się przymilać, chociaż traktuje o przeuroczych stworkach. Sporo tutaj natomiast zadumy, refleksji, a nawet smutku. Dzieło Boba Lettermana przybiera konwencję mystery filmu, którego rozwiązanie również ma w teorii nieść pozytywny, familijny przekaz.
Problem polega na tym, że wątek bohatera poszukującego swojego ojca ma na początku zbyt szczątkową formę. Owszem, nie brakuje tutaj klimatycznych momentów kontemplacji, ale mam wrażenie, że przycięto tutaj trochę ekspozycji. W rezultacie nie do końca potrafiłem wczuć się w protagonistę.
Z kolei gdzieś w 2/3 filmu odkrywamy centralną tajemnicę, ale odbywa się to w taki letargiczny sposób, że nietrudno o ucięcie drzemki. “Detektyw Pikachu” ma kilka dobrych momentów, a okazjonalnie świat przedstawiony zapiera dech w piersiach. Szczególnie gdy imituje “Blade Runnera”. Generalnie jednak powiedziałbym, że nie zapadły mi w pamięci ani żadne sceny, ani linijki dialogowe.
Reasumując, film tonalnie jest mocno rozjechany, nie do końca “feel good”, ale generalnie przyjemny. Z drugiej strony jest zarazem melancholijny i refleksyjny. Mimo, że nie do końca mnie usatysfakcjonował – określiłbym go jako “pozytywnie nietypowy” i na pewno sięgnę po niego na Blu-rayu i VOD.
ZOBACZ TAKŻE: John Wick 3. Ekskomunika to ciężka rzecz | RECENZJA |
Ocena filmu: 3/6
(1773)