Powrót

Recenzja serialu “Pentawerat” na Netflix – warto? Komediowa rozprawka z teoriami spiskowymi, czyli Mike Myers powraca!

Ogromna popularność i rozpoznawalność Mike’a Myersa nie dotarła do Polski, dlatego jego nowy serial nie wzbudza tak dużego zainteresowania. Powrót gwiazdy na mały ekran może być jednak warty uwagi, bo komik obrał za cel teorie spiskowe i wyśmiewa je na wszystkie możliwe sposoby. Czy warto obejrzeć “Pentawerat” na Netflix?

“Pentawerat” – recenzja nowego serialu oryginalnego Netflix. Warto obejrzeć?

Są takie seriale, które można polecić z czystym sumieniem, bo wiemy, że ktoś dobrze spędzi czas, nawet jeśli będzie to kilka sezonów z kilkunastoma odcinkami każdy. Po drugiej stronie takiego zestawienia znajdą się tytuły, które możemy rekomendować tylko wybranym znajomym, których specyficzny gust lub humor będzie odpowiadał zamiarom twórców. Jeśli znamy kogoś takiego, to bez obaw dajemy znać o nowości i czekamy na wrażenia. I właśnie dokładnie tak jest z “Pentaweratem”, ponieważ każdy, kto podchodzi do tego serialu powinien spełnić kilka warunków, by właściwie odebrać ten serial.

Nie można być nazbyt poważnym, trzeba mieć sporo dystansu, a wiedzę z angielskiego na wyższym poziomie na pewno przysłuży się lepszemu zrozumieniu żartów. Jeżeli doliczmy do tego także znajomość poprzednich produkcji z Mike’em Myersem, to jesteśmy w domu. A wszystko dlatego, że “Pentawerat” to komedia z elementami kryminalnymi, która znakomicie wpisuje się w szablon większości projektów komika. Autor sięga po te same chwyty po raz kolejny, lecz – jak już kilkukrotnie udowadniał – nawet to nie odbiera uroku jego produkcjom.

“Pentawerat” przedstawia bowiem historię pięciu ludzi, którzy rządzą światem. To oni współpracują z rządami, wywołują i kończą konflikty, reagują na katastrofy naturalne (albo je wywołują), a gdy nadchodzi śmiertelne niebezpieczeństwo, będą musieli uratować ludzkość po raz kolejny. Gdy jednak pojawia się problem wewnątrz ich szeregów, będą musieli poprosić o pomoc kogoś z zewnątrz. Co więcej, zmuszeni są do uzupełnienia braku we własnym składzie, ponieważ jeden z nich ginie. Pozostałą czwórkę czekają nie lada wyzwania.

Ci, którzy znają Mike’a Myersa od razu zauważą, że wziął on na swoje barki zagranie… większości ról. Wciela się w kanadyjskiego reportera walczącego o swoją karierę, fana teorii spiskowych z tego samego kraju, czterech członków Pentaweratu i nie tylko. Każda z postaci wygląda i wypowiada się zupełnie inaczej, więc czasem te pozory potrafią zmylić. Całość bazuje na (skrajnie) banalnych żartach i gagach, z których część może zażenować widza, ale niektóre bywają nad wyraz trafne. Tym bardziej, że Myers rozprawia się w charakterystyczny dla siebie sposób z teoriami spiskowymi, które w świecie serialu znajdują, oczywiście, odzwierciedlenie w rzeczywistości.

Wcielenie się przez Mike’a Myersa w tak wiele postaci ma naturalne swoje konsekwencje. Przygotowanie aktora do zagrania skrajnie różnych bohaterów wymaga odpowiedniego zaplecza, a fabuła serialu oraz jego styl nie wymagają dopracowanej scenografii. Taka byłaby nawet niekorzystna dla komedii, bo wykonana w stylu lat 60. lub 70. futurystyczna siedziba rządzących światem pięciu facetów już sama w sobie jest jednym z żartów. Myers wyśmiewa też to, jak postrzegana jest Kanada przez Amerykanów i vice versa, więc dla rozeznanych w temacie widzów będzie to kolejny smaczek.

Nie możemy jednak udawać, że “Pentawerat” to serial w pełni udany. Pomimo wielu udanych żartów, nadal mamy do czynienia z produkcją niższych lotów, która nie wymaga od publiczności zbyt wiele i nie oferuje zbyt wiele w zamian za poświęcony czas. To typowa komedia do kotleta albo zabicia czasu, gdy nie chcemy lub nie możemy skoncentrować się na czymś bardziej sensownym. Odcinki liczą nie więcej niż pół godziny, zupełnie jak w sitcomie, więc takie krótkie dawki głupawki mogą być w sam raz na czas relaksu po ciężkim dniu, albo należy je potraktować jako sposób na oderwanie się od wszystkiego.

Netflix oferuje cały sezon od kilku dni, więc jeśli nie zrezygnujecie z seansu po 2-3 odcinkach, to pewnie zabrniecie do końca. Satysfakcji z seansu nie ma zbyt dużej, choć możecie być na tyle ciekawi rozwiązania zagadki kryminalnej, że dacie radę zobaczyć całość. Nie wiadomo, czy platforma zamówi i nakręci nowe odcinki, bo w ostatnim czasie Netflix ma w zwyczaju szybciej i częściej rezygnować z projektów, niż je przedłużać, ale być może oglądalność zaspokoi oczekiwania włodarzy serwisu i ci przychylnym okiem spojrzą na serial Mike’a Myersa. Jeśli nie, to można być pewnym, że wróci on w innym miejscu z równie szalonym pomysłem.


VoD i serwisy streamingowe – przeczytaj więcej: 

(541)