
Recenzujemy hitowy film “Predator: Pogromca zabójców”! Jak wypada nowość na Disney+?
“Predator: Pogromca zabójców” zabiera nas w miejsca, gdzie jeszcze nie byliśmy w tym świecie, a na dodatek to animacja! Czy Disney miało rację, realizując ten projekt?
Film “Predator: Pogromca zabójców” na Disney+ – recenzja
Chyba każdy wie, z czym się je taka franczyza, jak „Predator”. Wkraczamy w świat, gdzie międzygwiezdni łowcy tropią najgroźniejsze ofiary w kosmosie, a Ziemia często staje się ich ulubionym terenem łowieckim. Przypomnijmy jednak, że początki serii sięgają kultowego filmu z aż 1987 roku z Arnoldem Schwarzeneggerem – tytułu, który na zawsze zdefiniował wizerunek Predatora, czyli niewidzialnego drapieżnika z kosmiczną technologią i niepowstrzymaną żądzą polowania. Od tamtej pory mieliśmy do czynienia z różnymi odsłonami, które starały się rozszerzyć uniwersum i pokazać Predatorów w nowych sytuacjach. A były wzloty i upadki.
Teraz na ekrany wkracza „Predator: Pogromca zabójców” – animowana antologia, która z miejsca wpisuje się w nurt historycznych osadzeń zapoczątkowany przez dobrze odebrany film „Prey”. Najnowszy tytuł opowiada o trzech odrębnych historiach z różnych epok, które w pewnym momencie się splatają. Mamy tu wikińską królową Ursę z 841 roku n.e., która pragnie zemsty. Następnie przenosimy się do XVII-wiecznej Japonii, gdzie ninja staje naprzeciwko swojego samurajskiego brata. Wreszcie lądujemy w czasach II wojny światowej, gdzie pilot-as toczy powietrzne pojedynki z nazistowskimi myśliwcami. Wszystkie te opowieści łączy jedno: pojawienie się Predatora, który stanowi ostateczne wyzwanie dla każdego z bohaterów. Fabuła, choć początkowo wydaje się fragmentaryczna, ostatecznie zbiega się w jeden finał.
Podczas seansu byliśmy mile zaskoczeni… jego jakością. Po prostu. Film, mimo że był rozwijany w tajemnicy, okazuje się prawdziwym rarytasem. Największą zaletą jest sama koncepcja – umieszczenie Predatora w różnych epokach historycznych, co pozwala na zupełnie nowe podejścia do walki i eksploracji pytania, jak ludzie radziliby sobie z tak potężnym przeciwnikiem. Wizualnie film jest absolutnie przepiękny! Animacja, czerpiąca inspirację z „Arcane” czy „Spider-Verse”, z płynnymi modelami 3D pokrytymi dwuwymiarowymi pociągnięciami pędzla, robi ogromne wrażenie. Sekwencje akcji są znakomite, dynamiczne i pomysłowe. Segment „Pocisk” z porywającymi bitwami powietrznymi czy brutalność „Tarczy” to prawdziwa gratka. Mimo krótkiego czasu, jaki poświęcono na każdą historię, udaje się zbudować ciekawe postaci i wpleść ich wewnętrzne konflikty w walkę z Predatorem. Zakończenie, które łączy wszystkie wątki, jest ożywczym punktem kulminacyjnym i otwiera fascynujące możliwości dla dalszego rozwoju mitologii Predatora. Film jest odważny, innowacyjny i – co bardzo, bardzo ważne – pełen smaczków dla fanów.
Ale z nowym “Predatorem” mamy też kilka problemów. Każda historia trwa zaledwie 20 minut, co sprawia, że brakuje miejsca na pełne rozwinięcie postaci i ich problemów. Choć styl artystyczny jest zachwycający, sama animacja potrafi być niekonsekwentna, a spadki klatek na sekundę potrafią irytować, sprawiając wrażenie niedopracowania. Czy twórcy spieszyli się, by ukończyć film? Największym rozczarowaniem okazał się dla nas segment „Miecz”, który z powodu braku dialogów wydaje się niezbyt angażujący i może zaciekawić na początku, ale później odrobinę irytuje. Cała struktura filmu sprawia wrażenie, że jest to jedynie „przystawka” przed czymś większym, a finał, choć w założeniach epicki, wydaje się pośpieszny i zbyt mocno nastawiony na przygotowanie… gruntu pod sequel. Tak, wygląda na to, że Disney będzie rozwijać to uniwersum w takim kierunku w dalszym ciągu. Co więcej, starsi fani serii mogą też być zawiedzeni odejściem od klasycznego formatu polowania Predatora, gdzie drapieżnik tropi ludzi w jednym miejscu. Taki koncept nie musi wszystkim przypaść do gustu.
„Predator: Pogromca zabójców” to wizualnie imponująca i pełna akcji animowana antologia, która śmiało rozwija mitologię Predatora w nowych, historycznych kontekstach. To naprawdę świetna idea, która może przynieść wiele intrygujących historii. Pomimo pewnych niedociągnięć w animacji i strukturze, dla nas, jako fanów, był to rzeczywiście satysfakcjonujący dodatek do franczyzy, który z pewnością zaostrzył nasz apetyt na kolejne produkcje. Byle “Predator” nie stał się drugimi “Gwiezdnymi Wojnami”, które przeżywają trudny okres.
Zobacz więcej:
- Co nowego w serialach w tym tygodniu? Najlepsze premiery na Netflix i SkyShowtime!
- Disney+ ma nowy wielki HIT! Wszyscy oglądają ten film
- Już teraz zachwyca fanów „Teda Lasso”! 3 odcinki wystarczyły, by TEN serial Apple TV+ zdobył serca widzów!
- Ten film RZĄDZI na Netflix! Nie ma sobie równych
- Tydzień w Disney+ zapowiada się PIĘKNIE. Giga dawka nowości!